wtorek, 8 grudnia 2015

GENTLEMAN WAGI CIĘŻKIEJ

Niech nie zmyli Cię mój Drogi Czytelniku ten filuterny w wymowie i wydźwięku tytuł, kojarzący się z tutorialem dla korpulentnych panów, chcących poruszać się z gracją rosyjskiej baletnicy. Niniejszy post nie będzie traktował również o boksie, ani o bezrefleksyjnym przerzucaniu ciężarów. Bliżej mu już będzie do jednej z kategorii muzyki metalowej, ale po kolei… 

A teraz postaram się zmierzyć z najczęściej padającym pytaniem, jakich kosmetyków używam i czy mógłbym polecić jakąś konkretną markę. W tym miejscu pragnę zakomunikować, iż miotają mną mieszane uczucia, że niniejszy post nie powstał jeszcze chociażby miesiąc temu. Gdyż o ile odpowiedź na jego pierwszą część jest stosunkowo łatwe, bo zamknąć je można w jednym słowie: WSZYSTKICH, o tyle konfuzja wynikająca z odpowiedzi na drugi jego człon wynika z prostego faktu znajomości przywar naszego narodu, w tym konkretnym przypadku chodzi mi o coś tak pospolitego i prozaicznego, a jednak nie bez przyczyny zaliczonego do kanonu siedmiu grzechów głównych, gdyż niekontrolowana może mieć najgorsze konsekwencje dla nas i osób, które tym afektem darzymy. Niech więc hejterzy robią swoje, a prawdziwa krytyka w mojej osobie krytyki się nie boi! Niech to też będzie miarą przyjaźni, gdyż prawdziwych przyjaciół nie poznaje się, jak nam błędnie wpajano od lat dziecięcych w potrzebie, lecz po tym jak przyjmują i reagują na nasze sukcesy.

Nie dalej jak miesiąc temu poprzez mój profil na portalu społecznościowym Instagram (tu odrobinka tak pożądanej w dzisiejszych czasach przez wszystkich poruszających się w przestrzeni publicznej autoreklamy:-)):

@adambojar

otrzymałem propozycję współpracy z mało znaną jeszcze wtedy i stawiającą pierwsze nieśmiałe kroki w akwarium, gdzie już od dawna pływają grube ryby i rekiny, firmy, a ściślej domowej manufaktury założonej przez dwójkę pasjonatów – młode małżeństwo z Darlington, miasta w północno-wschodniej Anglii: Thoma i Laurę Langlandów. Ta dwójka odważyła się wziąć na swe, wydawałoby się wątłe, barki niemal nadludzki wysiłek dźwignięcia ciężaru rozkręcenia firmy od przysłowiowego zera. Napędzani pasją oraz wzajemną miłością dali początek firmie, u podstaw której leżało marzenie, idea, że luksus jest dla każdego.

Moi Drodzy, z nieskrywaną dumą i pełną odpowiedzialnością przedstawiam Wam:


HEAVY METAL GENTLEMAN
Luxury beard elixirs and balms. Grab life by the beard.


Jak już wspomniałem złożono mi ofertę bycia twarzą, lub jak to się szumnie określa w światku branżowym Brand Ambassadorem. Nie ukrywam, było w tym trochę mojej inicjatywy:-), ale po kolei. Tak się szczęśliwie złożyło, że moja małżonka przeczesując odmęty Internetu odnalazła konkurs ogłoszony przez HMG, w którym można było wygrać olejek lub balsam. Zasady proste i wszystkim instagramowiczom zapewne doskonale znane. Upowszechnić informację o konkursie poprzez publikację informacji o nim na swoim profilu, obserwować poczynania organizatorów oraz opcjonalnie oznaczyć swoje dotychczasowe zdjęcia ich hashtagiem. Gdy upłynął wyznaczony termin otrzymałem prywatną wiadomość, że jestem owego konkursu laureatem. Wyobraźcie sobie moje zadowolenia, które walczyło z jeszcze większym zaskoczeniem. Podziękowałem, podałem adres do wysyłki wybierając uprzednio balsam o wskazanym przeze mnie zapachu (wybór padł na mocną nazwę WOODSMAN, bo jak wskazywał na to opis, był kompozycją drzewa cedrowego, rozmarynu, goździków i paczuli. Nieźle pomyślałem, z nadzieją, pielęgnując w sobie zdrową dawkę sceptycyzmu). Ale, jako że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda uzbroiłem się w cierpliwość i czekałem…

czekałem…

i czekałem… (ziew!)

CZEKAŁEM… (ile to już minęło?)

C Z E K A Ł E M. . .

Aż któregoś dnia, gdy myśli moje zaprzątały w całości sprawy dnia codziennego rozległ się dzwonek. Tak dzwoni tylko nasz listonosz! – Paczka do Pana. Z Anglii. (dodał po chwili prawie konspiracyjnym szeptem). – Wiem (odpowiedziałem tym samym tonem:-)) i zdecydowanie, powodowany narastającą jak fala przyboju ciekawością, zamknąłem drzwi, co przy niewielkiej dozie chęci można by uznać za niegrzeczność. Biedne kolejne paczki, pomyślałem w przypływie refleksji. Cóż, wzruszyłem ramionami, trzeba go będzie przy najbliższej okazji wybadać i udobruchać. Ale dość o listonoszu, bo nie on, a to co dostarczył jest najjaśniej wschodzącą gwiazdą tej opowieści. Nerwowymi ruchami powodowanymi drżeniem dłoni wręcz rozerwałem paczkę, a w środku… dam, dam, dam! kartofel! Żartuję!:-) Delikatnie otulony folią w puchu styropianowych i przywodzących na myśl zaspę „prażynek” spoczywał bezpiecznie firmowy kartonik z wytłoczonym czarnym stonowanym, niektórzy mogliby go określić surowym bądź ascetycznym, logiem z wąsem. Folia żyła krócej niż karton. Z namaszczeniem ująłem kartonik i uchyliłem delikatnie jego wieczko. Na posłaniu z papierowego sianka spoczywał on. Maj preszesss! Zaraz, kto to powiedział? A tak, to tylko głos w mojej głowie. Wyobraźcie sobie scenę z arsenału filmowej klasyki, gdy wcielający się w pierwszoplanową rolę aktor otwiera skrzynię ze skarbem, który olśniewa go swoim blaskiem. Najazd kamery i cięcie! Mamy to. Dekielek srebrnej puszeczki bez oporu poddał się użytej w odpowiednim stopniu sile. Po pokoju rozniósł się przyprawowo-korzenny zapach ciast pieczonych na święta przez moją świętej pamięci ciocię. Ściany zaczęły falować pod przymkniętymi powiekami, jak asfalt w gorący letni dzień, co Słowianie brali za widzialną obecność demonów zwanych południcami. Zamknąłem oczy i wziąłem jeszcze głębszy wdech. W jednej chwili stanąłem po środku leśnej polany, skąpanej w promieniach letnio-jesiennego słońca. – Adam. Bodziec w postaci dźwięku mojego imienia połaskotał synapsy w ośrodku słuchu. – ADAM. – ADAM! Teraz poczułem wstrząs, ktoś tarmosił mnie za ramię widocznie poirytowany. To była moja żona, która brutalnie domagała się wyjaśnień. – Gdzie byłeś? Zapytała już czulej. W niebie, najdroższa, w brodowym niebie. Odpowiedziałem rozmarzony.


Przesadzam? Jeśli tak, to tylko odrobinę. Ja w każdym razie tak zapamiętałem tamtą chwilę. I czuję się podobnie za każdym razem, gdy rozgrzewam poprzez rozcieranie mój balsam w dłoniach. Nie mogę odmówić sobie dziecięcej przyjemności puszczenia luzem wódz fantazji za każdym razem, gdy nakładam go na moją brodę. Często się przy tym łapiąc, że chciałbym go posmakować. Tylko raz. Odrobinkę!

Możecie mi wierzyć, bądź nie, ale to cudo ma najpiękniejszy zapach, jaki kiedykolwiek został użyty w jakimkolwiek balsamie, który używałem. A trochę tego było. W tym renomowanych marek o ugruntowanej na rynku pozycji, których z szacunku tutaj nie wymienię. A właściwości… Cóż, jeśli zapach można by porównać do prologu zajmującego szwedzkiego kryminału, aplikację do zawiązania się akcji, to efekt końcowy tylko do jego zakończenia, gdy obgryźliśmy już paznokcie do białej kości, a wszystkie nasze podejrzenia okazały się płonne. Jeszcze tylko słowo o składzie, albowiem, czyż nie dalej, jak parę akapitów wcześniej wspominałem, by nos nie miał ostatniego zdania w kwestii wyboru produktu? 100% natury. Wyłącznie naturalne składniki i to jakie! Wosk pszczeli (ok, to już standard, spiżowy filar wielu balsamów), dalej masło shea (nadal kanon), masło kakaowe (BUM! Tego jeszcze nie widziałem w żadnym składzie! Dodaje ono zapach wykwintnej gorzkiej czekolady), olejek jojoba (super!), olejek arganowy (jeszcze lepiej!), olejek ze słodkich migdałów (sweet!), olej rycynowy (extra!), olejek z awokado i olejek kokosowy (WOW!). Jeśli potrafimy poprawnie wykonywać operacje dodawania, powinno nam wszystkim wyjść 9. 9! Rozumiecie to? 9!!! Składników. Słownie dziewięć. Nine, neun, nueve, neuf… Pokaż mi drugi tak bogaty balsam! Zaczekam. I co? Nie znalazłeś? Pokop głębiej, no śmiało! Nadal nic? Nic dziwnego, BO DRUGIEGO TAKIEGO NIE MA!


W podzięce za ten nietuzinkowy prezent wysłałem, jak nakazuje grzeczność stosowny list z podziękowaniami i opublikowałem zdjęcie produktu na moim profilu. Pół żartem, pół serio przemyciłem między wierszami informację, że chętnie stałbym się ambasadorem ich marki i z nieskrywaną dumą oraz entuzjazmem temu należnym podjąłbym się promocji tak wyśmienitego produktu. Odpowiedź nadeszła prędko, a jej wydźwięk nie był na całe szczęście dla mnie miażdżący i pozwolił zachować resztki godności. Autor, Thom w sposób grzeczny, acz klarowny dawał mi do zrozumienia, iż na chwilę obecną nie przewidują takiej formy promocji swojej firmy. Pozostawiając jednak furtkę dla naiwniaków karmiących się nadzieją, że w przyszłości, gdyby sytuacja i ich zdanie w tej kwestii uległy zmianie, będą mieli na uwadze moją kandydaturę. Przez ten czas będą śledzili mój profil. Jaaasne! Pomyślałem. Dziękuję nie wchodzę! Nie mam zamiaru żyć złudzeniami i snem o karierze w modelingu.

Czas płynął, broda rosła. Kilka tygodni po całym zdarzeniu, gdy emocje opadły, jak cytując słowa piosenki, po wielkiej bitwie kurz, ponownie odezwał się telefon sygnalizując nadejście nowej wiadomości. To był Thom z propozycją współpracy. Nie wahałem się długo i po krótkiej naradzie z moją małżonką odpowiedź była jedna. Jednak przekroczę próg, by zobaczyć co jest za nim. Terra incognita, No Man’s Land, delikatne napięcie, niepewność, jak zawsze, gdy stajesz przed nowym wyzwaniem, gdy przygoda puka do drzwi i zaprasza Cię, byś wyrwał się z utartych ścieżek, szlaków, wyobrażeń, pojęć i ruszył w nieznane. I wiecie co? To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu! Skróciła mój dzień o kolejnych kilka godzin, dodając nowe obowiązki i zapełniając kalendarz terminami. Ale w pamięci niosę stwierdzenie, że kto lubi swoją pracę, ten nie przepracuje ani jednego dnia w swoim życiu.


Reasumując Laura i Thom, to wspaniali ludzie, którzy z niezłomna wolą i żelazną konsekwencją prowadzą swoją firmę, nie zważając na konkurencję konsekwentnie dalej robią swoje. Wierzą, że im się powiedzie i znajdą swoją niszę w trudnym i niewdzięcznym świecie small businessu. I wiecie co? Ja podzielam ich wiarę. Gdyby tak nie było, gdybym miał choć cień wątpliwości, że oferowane przez nich produkty nie są bezkonkurencyjne, nigdy nie ferowałbym tak śmiałych wyroków i przenigdy nie użyczyłbym do ich lokowania swojej twarzy. A poza tym, czy pamiętasz Mój Drogi, a jeśli jesteś ze mną nadal i czytasz te słowa mogę śmiało rzec Wierny czytelniku, jak umawialiśmy się na samym początku? Żadnych kłamstw, żadnych ściem, niedomówień, oszustw, przemilczeń. Pamiętasz? Świat się kręci, ale zasady nie uległy zmianie. „Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli.” (J 8, 32)

Nie musisz zamawiać ich produktów tylko dlatego, że jakiś facet, który rości sobie prawo do bycia autorytetem w dziedzinie posiadania brody i może używać ich na co dzień absolutnie za darmo (to jedyny mój profit) je rekomenduje. Ale nie wolno Ci obok nich przejść obojętnie, bo są doskonałe. Dopracowane i przemyślane. Tu nie ma miejsca na przypadek. Każda fiolka olejku i tygielek balsamu, to absolutny kosmetyczny majstersztyk.

I wiesz co jeszcze? Jest tam jeszcze jeden, dziesiąty składnik, którego nie wyczytasz z etykiety, a którego gwarantuję Ci nie mają większe koncerny. To serce, które Thom i Laura wkładają w pieczołowite przygotowanie ich dla osób takich, jak Ty, którzy zasługują na luksus w godziwej cenie.

Sprawdź:





Są tego warte!

Używam, polecam, z pełną odpowiedzialnością rekomenduję –
Adam Bojar „Bloger Brodowy”





JAK DBASZ, TAK MASZ! czyli cała prawda o olejkach i balsamach do brody – część 3

Balsam dla duszy i brody
















Tym pierwszym jest modlitwa. Która może też stanowić konstruktywny sposób na spędzenie czasu potrzebnego do wyschnięcia brody przed aplikacją broni ostatecznej wygłady, czyli pomady lub bardziej popularnie - balsamu do brody. 

Spełnia on podobne funkcje, jak olejek działając z nim na zasadzie synergii. Tłumacząc to najprościej, jak to możliwe: 2 + 2 w tym przypadku daje więcej niż 4:-) 

Ponadto oprócz dodatkowego odżywienia, nawilżenia, nabłyszczenia i ochrony przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi w postaci deszczu, wiatru, mrozu i pary oraz szronu, osiadających na naszej brodzie, nadaje jej również delikatny (do średniego) chwyt, pomagając tym samym nadać, a nade wszystko zachować i utrzymać odpowiedni kształt do końca dnia, po upłynięciu którego bezproblemowo się zmywa. 

Dla dociekliwych: Tak, można używać zamiennie pomad na bazie wazeliny, aczkolwiek wy sami lub wasze partnerki musicie przygotować się na częstsze czyszczenie garderoby. 

W przypadku balsamu obowiązują praktycznie wszystkie te same prawa (za wyjątkiem punktu 2.) Jedna uwaga! Wybieraj „twarde” w małych tygielkach. Zeskrob niewielką ilość (znów zależną od długości brody, na taką jak moja, której długość przekroczyła 10 cm wystarcza wielkość ziarnka grochu), ogrzej przez chwilę w dłoni do uzyskania plastycznej masy, następnie rozetrzyj energicznie w dłoniach i przy nakładaniu postępuj dokładnie tak samo, jak w przypadku olejku. Nadaj ostateczny kształt i jesteś gotowy, podobnie, jak Twoja broda, której blask i zdrowy wygląd będzie raził przedstawicieli płci obojga z siłą młota Thora. 

Wspomniałem wcześniej, że używanie preparatów i specyfików do brody się opłaca. Sądzę, że wykazałem dostateczny ich pożyteczny, a często zbawienny wpływ dla zdrowia i kondycji naszego obiektu troski, więc pominę ten aspekt skupiając się na wariancie czysto ekonomicznym. „Duża” buteleczka olejku (30 ml) oraz „duży” tygielek balsamu (50-60 ml) przy codziennym stosowaniu wystarcza na kilka miesięcy do pół roku, a przy ekonomicznym wydatkowaniu nawet dłużej. Więc spory wydatek na początku rozkłada się w czasie i nie obciąża tym samym budżetu. Czysta matematyka i ekonomia!:-) 

Wosk do wąsów zostawmy na osobny wpis, bo to zupełnie inna bajka i diametralnie różna technika. Niech więc apetyt rośnie w miarę jedzenia.

JAK DBASZ, TAK MASZ! czyli cała prawda o olejkach i balsamach do brody – część 2

Zacznijmy więc tam, gdzie ostatnio zakończyliśmy. Wychodzisz z wanny lub spod prysznica. Delikatnie osuszasz swą czuprynę i brodę ręcznikiem. Broń Boże nie tarmosisz ich i nie wykręcasz! Jeśli jesteś purystą zamiast ręcznika możesz użyć bawełnianej koszulki w kolorze błękitu oceanu. No dobra z tym oceanem, to mnie poniosło, ale używanie bawełny do osuszania włosów ma swoje umocowanie. Pozwólcie jednak, że nie będę jednak owego tematu roztrząsał, albowiem nie jest on głównym przedmiotem naszych dzisiejszych rozważań. Dość, jeśli ordynarnie, bo autorytarnie stwierdzę, że tak po prostu jest. Masz więc za sobą relaksującą kąpiel lub energetyzujący prysznic i co dalej. Za chwilę wilgotne włosy Twej brody zaczną się skręcać, jak domniemana czarownica wzięta na męki do lochów inkwizycji. I tu na arenę wkracza bohater w swej glorii i chwale:

Olejek do brody




Powszechnie wiadomo, albowiem tak głosi mądrość ludowa, że kto nie smaruje, ten nie jedzie i podobnie, jak w innych, tak i w tym przypadku znajduje ono swe uzasadnienie w praktyce dnia codziennego. 

Olejek, tonik, eliksir, producenci prześcigają się w wymyślaniu co rusz to nowych wyszukanych i mających zapewnić ich produktom lepszą sprzedaż nazw. Osobiście lubię określenie eliksir, gdyż kojarzy mi się z owianą aurą tajemniczości pracą alchemika. Dosłownie czuję unoszącą się woń z podgrzewanych retort i probówek… Ale dość o osobistych preferencjach. Najczęściej stanowią one mieszankę różnych, nie mylić pod żadnym pozorem z różanym, olejków przeróżnej maści i pochodzenia, okraszone dodatkowo witaminą E (co jest kłamstwem i nie potrzebnym mydleniem konsumentowi oczu, bo zawiera ją każdy olej) oraz olejkami eterycznymi. Ot i cała filozofia! Nie będzie niczym odkrywczym jeśli powiem, że są lepsze i gorsze, a ponadto że na brodatych kupujących czeka w toku zakupów kilka pułapek. O witaminie E już wspomniałem, ot taki chwyt judo zastosowany w marketingu. Czym więc się kierować w czasie zakupu? Zawsze moi Panowie, nie tylko podczas shoppingu, ale i w życiu w ogóle ROZUMEM! Oczyma wyobraźni widzę antycznych filozofów, którzy z marsowym czołem i poważną miną głaszczą się po atrybutach swej profesji i z uznaniem kiwają głowami czytając te słowa:-) Pozwolę się odwołać w tym miejscu do guru roztropności – pani Katarzyny Bosackiej, czytajcie etykiety. I tu kilka wskazówek praktycznych. 

1. Nie osądzaj produktu po logo marki. 

2. Zwróć uwagę na sposób aplikacji i zawsze wybieraj najbardziej praktyczny i ergonomiczny. 

3. Im więcej ingrediencji tym lepiej! Ale ich kolejność ma znaczenie. Im dalej jakiś składnik jest wymieniany, tym jest go mniej. 

4. Niech nos Ci będzie przewodnikiem! 

5. Gęstość ma znaczenie. 

Pierwszy punkt pozostawię bez komentarza. Często bywa, iż za najbardziej zadziornymi i kozackimi etykietami kryje się słaba jakość wyrobu, co te mają skutecznie zatuszować. Powszechnie bowiem wiadomo, że my faceci, łowcy i myśliwi jesteśmy wzrokowcami wyczulonymi przez tysiące lat ewolucji na intensywne bodźce wzrokowe. Uważaj więc, co wrzucasz do koszyka, o przepraszam – co upolowałeś:-) Aplikacja jest ważna i najczęściej opiera się na odmierzaniu kropel. Służą do tego specjalne korki, pipety i mój ulubiony, bo najpraktyczniejszy atomizer! Nabierz nawyku czytania etykiet! Studiując skład nie podniecaj się od razu ilością użytych do wytworzenia olejku składników, mając na uwadze, iż im dalej jakiś składnik jest wymieniany, tym jest go mniej. Jeśli masz to szczęście i możesz osobiście powąchać dany produkt, niech Twoją uzasadnioną podejrzliwość wzbudzi zbyt intensywny i natarczywy zapach. Jeśli któryś z gotowych olejków przywodzi Ci na myśl kostkę toaletową lub świeżo otwartego wunderbauma wzgardź nim i omiń szerokim łukiem. Pamiętaj, że stojąc przed dylematem zapach czy właściwości, zawsze podążaj tropem tego drugiego. Miej przy tym na uwadze, że wiele substancji zapachowych ma właściwości wysuszające, co może skutecznie zabić pożądany efekt nawilżenia i odżywienia, jaki skądinąd słusznie i logicznie jest przez nas spodziewany i oczekiwany po olejku do brody. Dlatego nie bądź zdziwiony Drogi Czytelniku, że „pięknie pachnący olejek” przyniesie efekty odwrotne od oczekiwanych, o czym miało niestety okazję przekonać się kilku moich znajomych, którzy śmiało eksperymentowali. Skończyło się na przewlekłym wysuszeniu włosów, które kondycyjnie przypominały te po trwałej lub wielokrotnym farbowaniu. Terapia była długotrwała. Nie polecam. Zostaliście ostrzeżeni! Ostatnia uwaga, im gęstszy olejek tym trudniej się wchłania. Ot i wszystko, choć pewnie niektórzy z Was i tak złapali się za głowę:-)

Dlaczego, kiedy, ile i jak winniśmy używać olejku? Odpowiedzi są proste. Olejek nawilża, wygładza, nadaje zdrowego połysku i pomaga wstępnie nadać kształt naszej brodzie. Używamy obowiązkowo zawsze po myciu brody mydłem i szamponem. W zależności od długości brody aplikujemy od kilku do nawet kilkunastu kropli. Rozcieramy energicznie w dłoniach, gdyż rozgrzewając olejek w dłoniach pomagamy uwolnić się i uwypuklić wszystkim aromatom i użytym do jego skomponowania nutom zapachowym. Następnie wcieramy ruchami okrężnymi od nasady, pomagając jednocześnie odżywić i nawilżyć znajdującą się pod włoskami skórę, aż po same końce. Następnie rozczesujemy delikatnie grzebieniem o szerszym rozstawie zębów lub szczotką (ale nie tą z dzika, jej używamy od czasu do czasu na suchej brodzie, aby nie nadwyrężyć i nie powyrywać osłabionych po kąpieli mokrych włosków), nadając jej pożądany kształt i podkręcając bardzo delikatnie do wewnątrz niesforne kosmyki. Co dalej?

JAK DBASZ, TAK MASZ! czyli cała prawda o olejkach i balsamach do brody – część 1


Niniejszy wpis z oczywistych względów będzie gargantuicznych rozmiarów i będzie potrzeba Ci mnóstwa samozaparcia, by szczęśliwie dotrzeć do jego finału. Ale wierzę, że skoro masz na tyle cierpliwości, by trwać w postanowieniu zapuszczania brody i wystarczająco dużo determinacji, by codziennie ją pielęgnować i traktować z należytym i w pełni jej zasłużonym szacunkiem, będziesz miał również wystarczająco dużo silnej woli, by dobrnąć do finału. Zaufaj mi, Twój wysiłek nie pójdzie na marne.

Jednakoż mając na uwadze cenne sugestie i wskazówki moich wiernych czytelników pozwoliłem sobie ten kawał soczystego literackiego mięcha wysmażonego, tak jak lubisz, a więc pieprznie i krwisto, podzielić na mniejsze bardziej lekkostrawne porcje, którymi do woli będziesz mógł się raczyć w każdym miejscu i czasie. Jeśli jednak czujesz się na siłach, nie musisz się krępować zasadami durnych diet, gdyż w przypadku czytelnictwa, jak i często w życiu się one zwyczajnie nie sprawdzają. Możesz z powodzeniem pochłonąć łapczywie całość tekstu, nie licząc liter ni kalorii. Smacznego!

Czy wiedziałeś, że brody zwiększają status społeczny mężczyzny?

Badania przeprowadzone przez naukowców (Barnaby Dixson i Paul Vasey) w 2012 roku wskazują, że kobiety postrzegają brodatych mężczyzn jako osoby o wyższym statusie społecznym niż panów z gładkim licem. Co więcej, panie mają skłonność do myślenia o brodaczach jako starszych niż są oni w rzeczywistości, a nie jest przecież żadną tajemnicą, że często preferują one starszych mężczyzn. Posiadanie brody jest w ich oczach również symbolem większej męskości - innymi słowy, jeśli nie macie problemów z zapuszczeniem brody, to warto się o nią postarać, bo jej obecność może zwiększyć nasze szanse u płci przeciwnej.

Albo, że rosną szybciej w świetle dziennym?

Jak się okazuje brody preferują dzienne światło, co wynikać może z faktu dostarczania przez promienie słoneczne większej ilości witaminy D. Jeśli więc chcecie, by wasza broda rosła szybciej i przy okazji lepiej się prezentowała, to dostarczajcie jej codziennie jak najwięcej światła. Tłumaczy to zresztą fakt posiadania przez drwali, którzy pracują na zewnątrz, tak imponujących bród.

A może o tym, iż broda chroni przed alergią?

Im pełniejszy zarost, tym większa ochrona przed kurzem, pyłkami i innymi prowadzącymi do alergii „drobinkami” – chodzi oczywiście o mechaniczną ochronę, bo broda stanowi naturalną barierę, która blokuje dojście do ust, nosa czy oczu. Może okazać się to szczególnie przydatne u panów, którzy mają problemy z alergiami, a lubią spędzać czas na świeżym powietrzu – alergicy z pewnością wiedzą, o czym mowa, bo w ich przypadku każda metoda na mniejszy katar, kichanie czy łzawienie oczu jest dobra.

Nie? To tym bardziej zaskoczy Cię fakt, że broda rośnie lepiej w celibacie!

Badania wykazują, że kiedy mężczyzna przez dłuższy czas nie uprawia seksu, to jego broda rośnie zdecydowanie lepiej. Prawdopodobnie chodzi o hormony, a dokładniej większe ilości kumulowanego w organizmie testosteronu, który zapewnia nie tylko dłuższe włosy, ale i grubsze oraz silniejsze. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, żeby jakiś mężczyzna zdecydował się na taki eksperyment z własnej woli, ale… kiedy następnym razem spotkacie faceta z wyjątkowo bujną brodą, to starajcie się go nie oceniać:-)

Oczywiście miałeś drogi czytelniku, pełne prawo nie zdawać sobie sprawy z tych rewelacji dalej żyjąc w przytulnym mieszkanku niewiedzy, otulony mięciutkim kocykiem nieświadomości. Być może jednak owa garść informacji stanowić dla Ciebie będzie swoistego rodzaju objawienie lub choćby ciekawą dykteryjkę do opowiedzenia przy piwie, a kto wie, może koronne dowody słuszności podjętej decyzji i trwania w niej mimo przeciwności, tudzież oręż w werbalnym pojedynku na argumenty z szefem, straszącym sankcjami za nieregulaminową długość zarostu.

Pozostawmy jednak z boku dywagacje na temat mniej lub bardziej świadomego zapuszczania brody, które wałkowaliśmy w poprzednich wpisach. Bez względu na to, jaka motywacja Cię napędza oraz jaki cel przyświeca, z jednego musisz zdawać sobie w pełni sprawę, a mianowicie – JESTEŚ W PEŁNI ODPOWIEDZIALNY ZA TO CO WYHODOWAŁEŚ I OSWOIŁEŚ!


Nasuwa się tu i pasuje wprost idealnie do dalszego kontekstu porównanie zapuszczania brody i/lub wąsów do posiadania psa. Nawiasem, trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest fajniejsze, więc polecam oba warianty. Brodę podobnie, jak psa musisz oswajać, dyscyplinować, odżywiać, poić, czesać i głaskać:-) Jedyną różnicą są używane do tych samych celów różne narzędzia.

Po tym przydługim, a przez to, będącym jak najbardziej w moim stylu, wstępie pragnę dziś poruszyć sprawę kardynalną dla każdego brodacza i podzielić się z Wami drodzy przyjaciele moim w tej materii, rzeknę nieskromnie, niemałym doświadczeniem. Mianowicie pokuszę się o odpowiedź na pytanie, które prędzej czy później zaczyna nurtować każdego z nas: „Czy Ja rzeczywiście potrzebuję całego tego ekwipunku w postaci wosków, balsamów, olejków i pomad?” Moja odpowiedź w tej kwestii niech będzie dla Was wyrokiem mającym moc większą niż orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego – Tak, TAK i jeszcze raz T A K!

I korzystając z chwili, gdy trwacie w niemym szoku z rozdziawionymi ze zdziwienia ustami łapiąc nimi powietrze, jak ryba wyjęta z wody, rzeknę, nim część z Was oblana po czubki uszu rumieńcem gniewu przełączy się na inny blog o gładkich licach, a druga, co bardziej porywcza roztrzaska ze złości klawiaturą ekran monitora, narażając się na niepotrzebne materialne straty lub pobiegnie po maszynkę, by zgolić swój kilkumiesięczny zarost powiem… TO SIĘ WAM OPŁACA!!!

I od razu inna rozmowa, prawda?:-)

Ale nim znowu podniesie się larum, że jak to i czemu w takim razie miał służyć poprzedni wpis i zewsząd rozlegną się nawoływania, że jak to, stosowanie się do wszystkich tych ujętych w poprzednim wpisie zabiegów nie wystarczy? (Tu autor głośno i ciężko wzdycha.) Wystarczy, ale jeśli istotnie, prawdziwie, szczerze i dostatecznie mocno pragniesz, aby Twoja broda była nowym sześciopakiem, lwią grzywą lub, jak wolą inni, koroną, musi być zadbana, właściwie przycięta, dobrze ułożona i lśniąca zdrowym połyskiem. Nie potrzebujesz dawać przeciwnikom Twojej szlachetnej idei posiadania bujnego brodziszcza dodatkowej amunicji w postaci tych wszystkich bzdurnych argumentów, skojarzeń i stereotypów do ręki. Skup się raczej na wytrącaniu im oręża z ręki poprzez olśnienie ich blaskiem Twojej brody, który mogą zapewnić wyłącznie specjalnie skomponowane i przeznaczone do tego celu olejki, elixiry, toniki, pomady i balsamy. I jak tu się w tym wszystkim nie pogubić? Ale bądź spokojny! Pamiętasz mój drogi naszą ostatnią podróż drogeryjnymi alejkami? Dziś również nie pozwolę Ci się zagubić w rosnącej wykładniczo ofercie sklepów internetowych, bombardujących nas kolejnymi, sensacyjnymi doniesieniami o cudownych właściwościach poszczególnych kosmetyków do brody i wąsów.

(Fragmenty treści, zapisane kursywą, zostały zaczerpnięte z http://www.geekweek.pl/galerie/4375/tego-nie-wiedzieliscie-o--brodzie)



środa, 18 listopada 2015

Grzebień, brzytwa, brylantyna zrobią z Ciebie James’a Dean’a

Nim rozpoczniemy naszą podróż, pozwolę sobie, na kolejną odsłonę własnej osoby połączonej ze zdrową dozą ekshibicjonizmu. Otóż po wielu latach prób walki z własnymi słabościami muszę wszem i wobec oznajmić, iż jestem cholerykiem i perfekcjonistą. Jak się pewnie domyślacie to nie najlepsze połączenie nie zjednuje mi wielu przyjaciół. Ale Ci, którzy przy mnie trwają, są oddani i wiedzą, że mimo niełatwego charakteru mam gołębie serce, którą to słabość często wykorzystuje moja małżonka:-) Pogoń za perfekcją we wszystkim co robię często bywa źródłem rozlicznych frustracji, ale daje też potężny oręż do ręki – wiedzę potwierdzoną empirycznie i organoleptycznie. Dlatego hołdując ustanowionym na początku i niezmiennym zasadom, nie mam zamiaru pisać o czymś, czego nie sprawdziłem i nie przetestowałem wpierw na sobie.

MYCIE
Obiecałem, że będę z Wami szczery, dlatego w tym miejscu zmuszony jestem odrobinkę odmitologizować brodę, która nie jest jakimś dziwnym tworem, lecz zwyczajnym połaciem skóry na naszym ciele, porośniętym odrobinę gęściej włosami. Koniec, kropka. Jedyna różnica i jej wyjątkowość polega na tym, iż są one jednocześnie najgrubszymi. Skoro jest skóra i są włosy, to wiesz co robić! Weź szampon i do dzieła! Ale jak to?! Oburzą się puryści, a specjalne mydła i szampony? Będę z Wami szczery, przetestowałem kilka tzw. mydeł i szamponów z przeznaczeniem do brody. Wnioski nasuwają się same. Ich zakup to pieniądze wyrzucone w błoto, a ściślej puszczone w odpływ zlewu i wanny. Nie polecam! Zainwestuj w dalej opisane przeze mnie kosmetyki, co przyniesie Tobie i Twojej przyjaciółce brodzie lepsze efekty. Ale kto wie? Może po prostu nie powstał jeszcze idealny środek z przeznaczeniem do mycia brody lub na niego nie trafiłem. Czekam, światła i ducha nie gaszę:-)

ODŻYWIENIE I PIELĘGNACJA
Kup dobrą odżywkę do włosów! Zrób to natychmiast, jeśli do tej pory ten pomysł nie zagościł jeszcze w Twojej kudłatej łepetynie. Zanim wygłosisz tyradę na temat tego, że nakładając ją będziesz czuł się dziwnie lub… niemęsko, weź do drugiej ręki siekierę, miecz świetlny, albo pudełko z najnowszą odsłoną gry z serii „Call of Duty”. Efekt już po pierwszym zastosowaniu wprawi Cię w osłupienie. Wybieraj te do spłukiwania. Postępuj zgodnie z instrukcją obsługi, której to wskazania sprowadzają się najczęściej do nałożenia na całą długość po myciu na wilgotną, lecz nie ociekającą wodą brodę poprzez delikatne i kontynuuj rytuał ablucji pod prysznicem. Na koniec spłucz obficie wodą i gotowe. Dobrze dobrana solidnie nawilży, zamknie łuski i wygładzi, co przełoży się na miękkość, delikatność, blask i ogólną kondycję oraz zdrowy wygląd, a nade wszystko szybszy wzrost. Jeszcze tylko słowo odnośnie temperatury wody. O ile namoczyć możesz cieplejszą wodą, co spowoduje otwarcie się łusek na całej długości włosa, o tyle spłukuj raczej chłodniejszą, letnią. Zwiększy to ukrwienie okolic mieszków włosowych, co bezpośrednio wpłynie na dostarczenie składników odżywczych, a co za tym idzie porost nowych i wzrost starych włosów. Jest na to jeszcze kilka istotnych patentów, ale o nich za moment.


          Przed myciem polecam nałożyć maskę. Tylko niech mi który z Was draby nie przebiera się pod prysznicem za Batmana:-) Chodzi mi o preparat nakładany na kilka godzin przed myciem na suche włosy. Osobiście polecam olej kokosowy, który można znaleźć praktycznie na półkach każdej dobrze zaopatrzonej drogerii. Groszowa sprawa! Puszka wystarczy Wam na uchu hu i jeszcze trochęJ Odrobinę wielkości ziarnka grochu rozgrzej w dłoniach i po zmianie konsystencji ze stałej na ciekłą nałóż na brodę i/lub włosy. Poza głębokim odżywieniem doskonale nabłyszczy zarost. Ale tu przestroga! Podobnie, jak ma to miejsce w przypadku pomad na bazie wazeliny, na włosach pozostaje tłusta, nie wchłaniająca się warstwa, tzw. film. Dlatego nie radzę tego robić przed poobiednią drzemką. Różnica między nimi polega na tym, że olej kokosowy zmywa się bez najmniejszego problemu. Polecam! A teraz wisienka na torcie, creme de la creme lub jak kto woli to, co tygryski (a ściślej wszystkie basiory) lubią najbardziej a więc gadżety drodzy panowie!    

Czesanie
Ok, Twoje brodziszcze jest czyste i pachnące, ale za chwilę utraci swój blask, zmatowieje, splącze się i z ozdoby godniejszej niż królewska korona zamieni się w stóg siana, a Ty z udzielnego księcia w chłopa pańszczyźnianego. Dlatego ZAPAMIĘTAJ! Włosy są jak kobiety. Potrzebują pieszczotJ Uwielbiają być gładzone i czesane (włosy, choć niektóre panie pewnie też). Dlatego by zrobić im dobrze (znów włosom, nie kobietom;-) potrzebne Ci będą trzy rzeczy: 1) grzebień, 2) szczotka lub kartacz z naturalnego włosia, 3) szczotka okrągła. No to zapnijcie pasy i jedziemy!

1) Każdy facet powinien mieć ich kilka, w tym jeden zawsze w kieszeni spodni lub marynarki, by w odpowiedniej chwili móc zawsze po niego sięgnąć i zawadiacko przeczesać lwią grzywę – grzebienie. Najlepsze są bezapelacyjnie te wykonane z drewna, gdyż nie elektryzują włosów, nie szarpią i na czym nam wszystkim zależy, nie powodują uszkodzeń i nie łamią włosów. Dobre, choć zdecydowanie mniej trwałe, a ich jakość pozostawia wiele do życzenia w konfrontacji z ceną, są grzebienie z rogu. Grzebień, jako podstawowe narzędzie Twojej pracy z brodą powinien być dobrej jakości, dlatego nie szczędź na nim, ale i nie rujnuj budżetu, bo wylejesz morze łez, gdy go zgubisz. Niech to będzie Twój najlepszy przyjaciel, fetysz, talizman. Nim rozczesuj włosy po nałożeniu maski, odżywki i wtedy, gdy będą mokre. Dbaj o niego i szanuj go, albowiem prawdziwego dżentelmena poznaje się nie tylko po tym, jak traktuje innych, ale również jaki ma stosunek do swojego wizerunku i przedmiotów nieożywionych. Tę kwestię pozostawmy jednak na kiedy indziej.


2) Szczotka z włosia dzika, to absolutny MUSISZMIEĆ każdego szanującego siebie i swoją brodę mężczyzny. Wbrew temu, co próbują nam wmówić sklepy oferujące akcesoria do pielęgnacji zarostu, wcale nie musi być droga. Wystarczy, że odwiedzisz najbliższy swojego miejsca zamieszkania sklep fryzjerski i zapytasz o ofertę polskiej marki GORGOL. Ale właściwie po co mi szczotka zapytasz, skoro moja broda jest uczesana? Ha, i tu Cię mam mój przyjacielu! Znów wpadasz w pułapkę myślenia, że skoro nie muszę się golić, to nie muszę tego czasu pożytkować na dbanie o siebie. Przypomnę Ci coś, przed czym Cię przestrzegałem już wcześniej. Jeśli błędnie sądziłeś, że golenie to strasznie dużo zachodu, to musisz wiedzieć, że posiadanie brody to jeszcze więcej. Im dłuższa, tym więcej czasu zmuszony będziesz poświęcić na jej pielęgnację. Ale pocieszę Cię i musisz mi uwierzyć na słowo: piorunujący efekt jest WART twoich starań!



            
       Wyłuszczę Ci teraz drogi czytelniku w kilku zdaniach do czego to cudo służy. Lubisz masaż, prawda? Ba! Kto z nas nie lubi? No właśnie i Twoja broda do takich również się zalicza. Regularne szczotkowanie, podobnie, jak masaż, zapewnia lepsze ukrwienie skóry i transport składników odżywczych do cebulek, co przyspiesza wzrost. Ponadto pomaga rozprowadzić na całej długości włosów najlepszą na świecie odżywkę – naturalne sebum. Szczotkowanie wygładza, oczyszcza i pomaga zapanować nad mającymi tendencję do kręcenia się niesfornymi kosmykami. A propos zaś kręcenia…

       3) Na dalszym etapie nieoceniona stanie się okrągła szczotka do odkręcania lub, jak kto woli podkręcania anarchizujących i próbujących wyrwać się spod kontroli pasm brody. Dzięki Bogu nasza twarz, to nie demokratyczny kraj, lecz monarchia, a jeszcze lepiej rządzona twardą ręką dyktatura, więc dławić winniśmy wszelkie ogniska buntu! I do tego celu służy nam okrężny ruch, który niweluje wszystkie zalążki tworzenia się tzw. rynien. Te pozostawmy w gestii dekarzy:-)


       I jeszcze jedno! Jedz dobre, wartościowe rzeczy, mając w pamięci, iż co prawda teoretycznie broda rośnie ok. 0,5-0,6 mm na dobę (co wg mnie jest wierutną bzdurą, ponieważ w moim przypadku jest to znacznie mniej, zaś u osób, które trafiły szczęśliwy los na genetycznej loterii rośnie w przysłowiowych oczach), to składniki odżywcze są dostarczane do włosów na samym końcu, gdy pozostałe organy będą wystarczająco zasilone w składniki niezbędne do ich prawidłowego funkcjonowania. Pij dużo płynów, aby oczyścić organizm z toksyn, a więc nie może być to alkohol (już słyszę te westchnienia zawodu!), który odwadnia organizm i powoduje deficyt wielu składników. Na koniec, lecz nie najmniej ważne, albowiem wszyscy wiemy, że ostatni będą pierwszymi – Król Sen. A więc z czystym sumieniem oddawaj się drzemkom i dobrze się wysypiaj. Nie ma jednak przyzwolenia na jeden z siedmiu grzechów głównych, a mówię o lenistwie, więc bierz smycz obojętnie czy tę, na której jesteś sam uwiązany, czy na której wiążesz psa i idź na spacer, po drodze kup kwiaty dla dziewczyny lub żony (bo to zawsze miło, jak ktoś inny podrapie Cię po brodzie), a po powrocie poćwicz starą dobrą kalistenikę.

W kolejnych odsłonach:
  • Cała prawda o woskach do wąsów, olejkach i balsamach
  •  Moje z pomadami boje
  •  Ostry jak brzytwa, czyli po co brodaczowi klinga
  •  Suplementy na porost masy włosowej
  •  Siłownia, a na co mi to! – czy rzeczywiście potrzebuję sztangi i biegać w miejscu, jak chomik w klatce
  •  Proszę, dziękuję, o k… przepraszam – czyli facet wychodzi do ludzi
  •  I wiele, wiele innych tematów

A do tego czasu dbajcie o siebie i swoje brody. Czeszcie je, głaszczcie, masujcie, a nade wszystko cieszcie się nimi i noście je z dumą, na jaką zasługują!



Chcesz o czymś przeczytać, o coś zapytać – PISZ ŚMIAŁO!

niedziela, 15 listopada 2015

Broda - atrybut jednostek wybitnych

Uwaga, leci petarda! Broda jest, z wyjątkiem kilku przypadków klinicznych, zawirowań genetycznych i perturbacji hormonalnych (zostawmy je jednak właścicielom cyrków z galerią osobliwości i ich kompleksom), męskim atrybutem. Pokornie proszę Cię drogi czytelniku o wybaczenie mi tej ofiary złożonej na ołtarzu oczywistości, albowiem nie moim celem i zamiarem jest urąganie Twojej bystrości umysłu, jasności postrzegania i błyskotliwości osądu. Aczkolwiek, jak domniemuję, jej złożenie w postaci przypomnienia oczywistego faktu jest absolutnie konieczne, albowiem większość mężczyzn o owej oczywistej prawdzie zwyczajnie zapomniała, zwiedziona i mamiona na co dzień przez węża koncernów kosmetycznych, szepcącego do ucha facetom w chocholim tańcu, oddających się co rano przykremu rytuałowi samookaleczenia. Potwierdza się tu po raz kolejny znana wszystkim wybitnym propagandzistom  - o przepraszam – specom od PR i reklamy, stara prawda, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane zyskuje znamiona prawdy w obiegowym i potocznym jej rozumieniu. Wtłaczanie nam do głów z subtelnością koparki i żelazną konsekwencją wzorca męskiego, a ściślej chłopięcego piękna i modelu urody oraz jego „wzorca”, przekłada się rzecz jasna na zyski potentatów w branży sięgające milionów monet. Przez lata urabiano nas, że owa przypadłość w postaci nadmiaru owłosienia, otrzymanego w spadku po naszych przodkach, jest czymś wstydliwym i należy ją bezwzględnie usuwać, co ma rzekomo być wyznacznikiem statusu, sukcesu, nowoczesności i postępu. Jednym zdaniem: przyłożono siekierę z odpowiednią siłą i wektorem do odcięcia się od korzeni naszych „zwierzęcych” przodków. Naszych protoplastów, że o dalszych historycznie i epokowo przodkach i nestorach rodów przez grzeczność w tym miejscu nie wspomnę, traktuje się z niegodną i niesprawiedliwą pobłażliwością i lekceważeniem. Wierzysz im? Czy wierzysz w ich kłamstwa, mój przyjacielu? Czy naprawdę sądzisz, gdyby nie oni, byłbyś dzisiaj w tym miejscu, gdzie jesteś, czytając na ekranie swojego smartfona/tabletu/komputera* (*niepotrzebne skreślić) wynurzenia jakiegoś gościa, który usilnie próbuje z siłą tarana forsującego ciasny pokoik, w którym zamknąłeś swoje wyobrażenia o rzeczywistości i chcącego pokazać Ci, że za jego drzwiami jest niezmierzona przestrzeń wolności? Więc dlaczego do cholery nie traktujesz ich z należytym szacunkiem?!
Broda od niepamiętnych czasów towarzyszyła mężczyznom w podróży przez wieki, stanowiąc atrybut władców, wojowników, mędrców, artystów, szeroko pojętych specjalistów od spraw duchowości i… bogów.









Drżyj śmiertelniku! Przemawia do Ciebie sam Zeus:
- Ty tam! Chcesz mieć taką fajną laskę? Zapuść brodę. Natychmiast!

Przesadzam? Koloryzuję? Naginam rzeczywistość dowolnie interpretując fakty? Kim jestem, aby odmawiać Ci prawa do podważania tego, co piszę i mojego wątpliwego, bo budowanego wyłącznie na fundamentach ego i własnych doświadczeń. Nie znasz mnie i choć odważnie mienię się Twoim przyjacielem, wcale za takowego nie musisz mnie uważać. Ale niech Twój ukształtowany przez ewolucję i dobór naturalny mózg spróbuje przeanalizować chociażby wyobrażenia starożytnych filozofów, którzy z dumą nosili swe brody, jako atrybuty przynależne ich profesji. Wszyscy pierwsi święci chrześcijańscy, począwszy od Ojców Pustyni, nosili brody. Broda od zawsze kojarzy się z dojrzałością, statecznością i gromadzonym przez lata doświadczeniem. Tak zaś promowany współcześnie trend gładkiej twarzy i krótkich włosów przynależny był dzieciom, osobom niedoświadczonym, chorym, niewolnikom, gladiatorom i osobom, co tu dużo mówić, zniewieściałym. Warto w tym miejscu ponownie odwołać się do źródeł niesłuchanej i lekceważonej nauczycielki - historii, przytaczając chociażby przykład Aleksandra Macedońskiego, który mówiąc oględnie stronił od wdzięków niewieścich:-) Często jako przeciwwagę przytacza się starożytny Egipt, jako z resztą chyba jedyny w dziejach, którego to obywatele golili całe ciało. Trudno zaprzeczyć faktom, jednako zapomina się zaraz dodać, że Ci sami łysi przedstawiciele jednej z największych cywilizacji nosili okazałe peruki, a doczepiana broda była atrybutem faraona – boga na ziemi. Tak więc historia pamięta o ludziach pozbawionych włosów od zawsze kojarzących się z mocą, o czym czytamy choćby w Starym Testamencie i Mitologiach, jednocześnie przypominając, iż byli oni pozbawieni najważniejszej wartości w życiu każdego człowieka – wolności. Jeśli więc jesteś człowiekiem, którego życie zależy od kogoś, bez względu, czy jesteś niewolnikiem wielkiej korporacji, czy jesteś lennikiem kogoś mniejszego, pozwól sobie na gest świadczący o tym, że można zniewolić ciało, ale umysł pozostaje wolny – zapuść brodę!
Wspominałem już o odgrywającym kluczową rolę w zapuszczaniu brody czasie oraz determinującej wszystko motywacji. Te mogą być różnorakich podłoży. Broda jest świetną maską i ma magiczną moc przemiany naszego wizerunku. Głupiec może wyglądać jak mędrzec, sprawiający wrażenie zawsze gotowego potykać się i szermować na argumenty z Platonem, wyłożyć swe tezy Arystotelesowi i udowodnić ich prawdziwość, Sokratesa przekonać o słuszności wyroku skazującego samego Sokratesa, a przynajmniej do czasu, gdy się nie odezwieJ Broda to doskonały sposób na umartwienie i podążanie za przykładem wielu proroków i świętych, jeśli powodują Tobą przesłanki duchowe, że wspomnę tu tylko śluby nazireatu, którego przedstawicielem był Jan Chrzciciel i na co wskazują liczne dowody również Pan nasz i Zbawiciel Jehoszua (bo tak się nazywał i w taki sposób, tudzież zdrobnieniem Jeszua, zwracała się do Niego i wołała go Matka Przenajświętsza Miriam). Ale nade wszystko będziesz wyglądał jak facet! Nie musisz mi wierzyć. Sprawdź to sam. Zaryzykuj i daj sobie kilka miesięcy czasu. Jeśli efekt Cię nie zadowoli, zawsze przecież będziesz mógł zrobić to, co do tej pory, czyli ogolić się. Ale uważaj, bo broda ma w sobie moc i może się tak zdarzyć, że obok psa, stanie się Twoim najlepszym przyjacielem. Że co? Co mówisz? Że drapie i swędzi? A jak zaczną swędzieć Cię jajka, to też je obetniesz?     
I tu dochodzimy wreszcie do dwóch kluczowych kwestii dotyczących zarostu i w dalszej perspektywie brody. Po pierwsze, co mówi ona o człowieku, który ją nosi (a potrafi powiedzieć wiele). Nade wszystko zapamiętaj, że nie jest ważne co, ale jak nosisz! Być może w Twój życiorys nie zaplątał się żaden neandertal i Twoja broda nie jest tak gęsta, jakbyś sobie tego życzył. Spokojnie, daj jej czas! Dziury zarastają, trust me;-) Noś ją zawsze z dumą i podniesionym czołem. Nigdy, powtarzam nigdy nie opuszczaj wzroku! Bo jesteś facetem i masz być dumnym przedstawicielem swojego gatunku, jak lew, niedźwiedź lub wilk! Swoją drogą i na poparcie powyższego wywodu, spróbuj sobie wyobrazić przedstawicieli tych dumnych zwierząt bez ich grzyw i sierści na ciele, a przed oczyma Twojej wyobraźni staną wyglądające na chore, a na pewno pożałowania godne stworzenia. Broda, oprócz oczywistych pozorów mądrości i doświadczenia, świadczy nade wszystko o odwadze płynięcia pod prąd obowiązujących i dyktowanych przez uwielbiających filigranowe sylwetki, zniewieściałych dyktatorów mody i jej projektantów, o konsekwencji, determinacji i tym, że jej właściciel nie jest osobą, którą zrażają niepowodzenia i porażki. Skąd to wiem? Wielokrotnie zostałem źle ostrzyżony, wyrwałem o kilka włosów za dużo i za krótko przyciąłem wąs, ale nie poddałem się i nie ustałem w drodze do celu. Nie zraziły mnie chwilowe trudności, nagabywania innych, uszczypliwe i zgryźliwe komentarze i Ciebie mój wierny czytelniku też nie powinny!
A więc jesteś facetem i udowodniłeś to niezłomną postawą, składając śluby zapuszczenia brody, której nie powstydziłby się Gandalf Szary z Białym razem wzięci? SUPER! Ale, jak już wspomniałem, broda mówi wiele o jej właścicielu i potrafi zdradzić innym sekrety, którymi Ty sam niekoniecznie chciałbyś się z innymi dzielić. Jak chociażby to, co jadłeś na obiad, że wyszedłeś w pośpiechu z domu, czy generalnie jesteś po prostu niechlujem, a broda to tylko manifestacja Twojego lenistwa. I tu dochodzimy do bardzo istotnej kwestii, obok której żaden z Was nie powinien przejść obojętnie – pielęgnacji.
I tu się zaczynają przysłowiowe schody. Ale ja, moi drodzy, wezmę Was zagubionych w gąszczu ofert i stających przed trudnymi wyborami, na co wydać wasze zarobione w pocie i znoju pieniądze, pod rękę i po owych schodach bezpiecznie i bez potknięć zaprowadzę do celu. O nie! - stęknie większość z Was - to potrzeba czegoś jeszcze i w dodatku będzie to wymagało nakładu czasu, sił i środków, a tata Marcina powiedział, że wystarczy przestać się golić. Nie wystarczy! Więc weź mnie za rękę i chodź! Wspólnie zagłębimy się w dżunglę środków i akcesoriów do pielęgnacji włosów. Ale nie obawiaj się, albowiem wyjdziemy z tej wyprawy obronną ręką i z niespustoszonym portfelem, przedzierając się przez zarośla reklam, tnąc maczetą empirii zagradzające naszą drogę liany tanich sztuczek marketingowych, omijając szerokim łukiem sidła zastawione na nas przez producentów, chcących nas omotać i roztoczyć przed naszymi oczyma iluzję cudowności, mamiąc swoimi hasłami i obietnicami bez pokrycia. A więc nałóż kapelusz i przypasz bat, a w głowie odtwórz motyw przewodni z filmów o przygodach Indiany Jonesa’a. Przygoda czeka!

środa, 2 września 2015

Wolny - Dziki - Brodaty

Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z tych naiwniaków, którzy mniemają, iż wystarczy po prostu z dnia na dzień wziąć rozbrat z maszynką i przestać się golić. Jeśli Twoja wiedza, sprowadza się do takiego przekonania, już na wstępie zmuszony jestem wymierzyć Ci mentalnie siarczysty policzek, by na powrót przywrócić Cię do rzeczywistości.
W tym wpisie chciałbym pomóc Ci przeprowadzić szereg badań profilaktycznych, zwłaszcza zaś prześwietlić promieniami szczerości i prawdy intencje i powody, które Ci przyświecają. Czy jest to li tylko chwilowa zachcianka, a może pragniesz podążać za wyznaczanymi trendami przez inne łaknące i rządne zysku osoby, które pod groźbą wykluczenia Cie ze wspólnoty stada/plemienia jeśli się nie dostosujesz, chcą wydrzeć Twoje wypracowane w pocie czoła i znoju zyski (a więc mamy i strach)? Może zapragnąłeś zmiany, albo zobaczyłeś, że Twój przyjaciel/kolega/znajomy/sąsiad/kuzyn/pociotek (niepotrzebne skreślić) zapuścił się i wygląda bardziej surowo, rzeklibyśmy męsko? A może coś jeszcze, jak miało to miejsce w moim zapewne nie odosobnionym wypadku.
Prawda jest taka, że każda motywacja jest dobra, jeśli jest dostatecznie silna. Jeśli będzie krucha, jak mocne postanowienie poprawy po odbytej spowiedzi, zmuszony będziesz przyjąć gorzką pigułkę z blistra opatrzonego nazwą „Porażka” i pozostać przy wąsach z mleka i brodzie z piany, którą będziesz mógł do woli nakładać podczas długich, relaksujących kąpieli, jakie zwykły brać panie:-)
A więc, parafrazując klasyka, odpowiedz sobie na najważniejsze pytanie, dlaczego zamierzasz to robić i przestań odkładać zapuszczanie brody/wąsów/obu na jutro lub bliżej nieokreślone, kiedy indziej. Zacznij już dziś. Albo nie, jeszcze wcześniej. Czem prędzej. Zacznij TERAZ! A ja porwę Cię w silne jak stal i wypróbowane, jak najszczersze złoto ramiona szeregu porad, które pozwolą Ci poczuć się pewnie i bezpiecznie oraz wytrwać w swoim żelbetonowym postanowieniu do chwili, gdy broda nie będzie czymś obcym, dziwnym i sztucznym, ale stanie się integralną częścią Twojego wizerunku.
Jak przystało na szanującego się egoistę i egocentryka pozwolę sobie jednak wpierw na osobistą dygresję. Potraktuj ją proszę, jak ezopową bajkę z morałem, a może uda Ci się odszukać w niej cząstkę własnych tęsknot.
Odkąd byłem zaczytującym się w książkach z pod znaku magii i miecza pryszczatym nastolatkiem z przetłuszczonymi, opadającymi na ramiona włosami, wyciągniętym t-shircie, flanelowej, podprowadzonej ojcu koszuli i podartych niemarkowych dżinsach, marzyłem o pięknej i bujnej brodzie na krasnoludzką modłę.

Oczekiwania…


W tym miejscu spuszczę kotarę milczenia, która zakryje mój wstyd i naiwność i wspomnę wyłącznie, że rzeczywistość bardzo rozmijała się z oczekiwaniami. Przez wiele lat konsekwentnie więc kaleczyłem policzki, by wieczorami z frustracji łkać w poduszkę i nocami śnić o podziwianej przez wszystkie patrzące z nisko opuszczonymi szczękami osoby, sięgającej pasa brodzie. Czas mijał, na nauce, randkach, spotkaniach z kolegami, kolejnych levelach zdobywanych w grach fabularnych, kolejnych walkach we wszystkie trzy części Mortal Kombat, egzaminach, randkach (no co, nie mogę przecież wyjść na totalnego NERD’a!).
Pierwsze romanse z brodą, a właściwie bródką, określaną dodatkowo epitetem nazwy zwierzęcia, które zje wszystko (nawet to, czym wzgardzi świnia), miały miejsce w szkole średniej. Na poważnie zabrałem się za zapuszczenie brody (czytaj krzaka) na twarzy podczas studiów. Któż z nas w tym czasie nie eksperymentował i nie odkrywał siebie niech pierwszy rzuci kamieniem:-) To był czas dzikiej nieskrępowanej wolności, gdy dający najcudowniejsze wizje środek zmieniający świadomość pod nazwą „młodość” kazał myśleć, że świat leży u twych stóp i czeka tylko byś zechciał rzucić się w jego ramiona. Rzeczywistość jednak była twarda jak podłoga po nieudanym skoku ze sceny, kiedy te wszystkie stłoczone w nieludzkim ścisku osoby z niejasnych i przeczących prawom fizyki powodom rozstępują się a ty lądujesz na glebie. Znacie to? Wtedy, gdy moi rówieśnicy kręcili nosami widząc moją facjatę i twierdząc, że na siłę pragnę się postarzyć, brody były raczej atrybutem dziadków, artystów i mieszkańców bez stałego miejsca zameldowania. Nie kwalifikowałem się do żadnej z tych kategorii. O pielęgnacji zarostu, oprócz trymowania, nikt nawet nie słyszał. Fryzjerzy, przynajmniej w moim rodzinnym, liczącym niespełna 14 tysięcy mieszkańców (gdy była urodzeniowa hossa) miasteczku, nie mieli bladego pojęcia, co z tym fantem począć. Podobnie w mieście mojej Alma Mater.
Czas płynął nieubłaganie, a prawo entropii nie szczędziło wysiłku, by pokryć mnie patyną lat minionych. Dziś dba o to również moja ukochana małżonka:-) Jak przystało na dzikiego lwa złapanego w klatkę konwenansów poruszałem się po wybiegu utartych schematów i konwenansów. Ale dzikiego wilka nie da się nigdy do końca udomowić.
Przeczytajcie sobie Księgę Rodzaju. To Ewa został stworzona w Ogrodzie. Mężczyznę Bóg ulepił na swój obraz i podobieństwo z dala od niego i został do edenu wprowadzony. Facet nie ma marzeń, tylko cele do zrealizowania. Nie zna barier, nie ma dla niego przeszkód nie do pokonania i murów, na które by się nie wspiął lub swym uporem nie skruszył. Ale jego siła jest niepełna bez łagodności kobiety. A nadmiar witalności wolności często powoduje, iż znajdują one ujście w destruktywnych działaniach.
Pragnienie wolności i powrotu do natury drzemie w każdym z nas bracia, ale drzwi ogrodu się zatrzasnęły i próbując dobijać się na powrót do jego bram możemy co najwyżej oberwać po łapach ognistym mieczem od postawionego na straży anioła. Znajdujemy, więc sobie protezy, które pozwalają nam zagłuszyć owo pragnienie, stłumić je lub o nim zapomnieć, bo żadne nie jest w stanie powstałej wyrwy w naszych sercach wypełnić.
Czas na reklamę, za którą nikt mi nie płaci. Przeczytajcie książkę: „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy” Johna Eldredge’a. Natychmiast. To lektura obowiązkowa dla każdego dorastającego i w pełni ukształtowanego mężczyzny. Uwierzcie mi, każdy z Was odnajdzie w niej cząstkę siebie. Szczęśliwy, kto wyciągnie z niej naukę dla siebie.
A więc znasz już cząstkową odpowiedź na niepostawione pytanie, o to, z jakich powodów sam postanowiłem zapuścić brodę. Dzikość! Większości z nas owłosienie na ciele stanowi swoistego rodzaju atawizm, stanowiący pomost łączący nas z nieposiadającymi przeciwstawnych kciuków przodkami. Chcemy się od owego dziedzictwa odciąć i pokazać, że dzieli nas przepaść cywilizacyjno-kulturowa. Ale to ułuda! Żebrak, który założy koronę, nigdy nie będzie prawdziwym królem. A nasza wzgarda względem korzeni ludzkości świadczy o pysze i ignorancji osób, które dały się złapać w pułapkę postępu. Może i wyglądamy inaczej, mamy odjazdowe zabawki i latamy w kosmos, ale mentalnie wciąż jesteśmy na sawannie i w jaskini.



          


Bloku reklamowego ciąg dalszy: Polecam książkę Zdzisława Skroka „Mądrość prawieków. O czym przypominają nam pradawni”. Ale już!
Dziś nie będę się silił na wykład na temat brody i jej rozlicznych znaczeń w dziejach rodzaju ludzkiego, co jedynie starałem się zaakcentować pewne kwestie, którymi w dalszych wpisach postaram się nasycić głodnych, dociekliwych i rządnych wiedzy czytelników. W kolejnym wpisie pozwolę sobie kontynuować ten arcyciekawy (w moim mniemaniu wątek) i śledzić go w kulturach i religiach różnych rejonów świata.
                Nim jednak dobiegnie końca mój przydługi wpis, który zapewne zdążył Was już drodzy moi znudzić, a co poniektórych pchnąć w objęcia Morfeusza, zmuszony jestem oddać należną cześć mojej ukochanej małżonce. Pragnąc pozostać wierny ustanowionej zasadzie szczerości, zobligowany jestem nadmienić, iż to za jej przyzwoleniem moja broda tak wybujała. Nigdy, bowiem nie przepadała za moimi gładko wygolonymi policzkami, które ujmowały mi natychmiast godności, splendoru i co najmniej 10 lat. Ale mając przed swymi brązowymi oczyma, w których można się utopić, jak chiński poeta pragnący złapać promienie księżyca w rzece, wspomnienie mojej zaniedbanej brody z czasów gdy się poznaliśmy, powstrzymywała mnie przed moim zamiarem powtórnego jej zapuszczenia. Dopiero, gdy niespełna rok temu broda na powrót wkroczyła na salony i zagościła na twarzach modeli i celebrytów, a na rynku zaczęły coraz śmielej pojawiać się informacje, kosmetyki do jej pielęgnacji oraz osoby, które na powrót zaczęły sobie przypominać lub odkopywały z uporem godnym lepszej sprawy sposoby jej strzyżenie, zapaliło się dla mnie zielone światło. Dziś przeglądając z sentymentem stare zdjęcia śmiejemy się do rozpuku, spoglądając na oblicze chłopca z trzydniowym zarostem, który marzył o brodzie i nie znajdujemy ani jednego powodu, by na powrót zagościł on w naszym życiu.

niedziela, 30 sierpnia 2015

UNIWĄSYTET BRODOWY - brodauguracja roku akademickiego

We wstępie pragnę podziękować  Ci drogi czytelniku za to że jesteś i za najwspanialszy prezent, który zechciałeś mi w swej szczodrobliwości podarować. Nasze istnienie w czasoprzestrzeni jest zjawiskiem na wskroś cudownym, wspaniałym i absolutnie niepowtarzalnym. Jeśli sobie tego do tej pory nie uświadamiałeś, zrób to proszę teraz. Jesteś cudem! Tak często skarżymy się, że nie doświadczamy w życiu cudów. Błąd przyjacielu! Nauczono nas ich nie dostrzegać. Ale to rozważanie na inny czas, ale to samo miejsce. Jeśli tak, jak ja jesteś jedną z tych ślepych osób, postaraj się do chwili, gdy ponownie przejrzysz być cudem dla innych każdego dnia. Nigdy wcześniej i nigdy w przyszłości nie powtórzy się ktoś taki jak my. Zdziwiony, zaszokowany, a może gdzieś już to słyszałeś? Widzę, jak wykrzywiasz swoją twarz w czymś na podobę uśmiechu i bezgłośnie przeciągasz w szyderczy sposób sylaby układające się w słowa: „J-A-S-N-E-!” Nie musisz nikogo ślepo naśladować, udawać, odgrywać. To jasne, że na co dzień wszyscy przywdziewamy maski. Są nam potrzebne do odgrywania przypisanych nam ról w wielkim teatrze życia. Każdy z nas jest plamką farby na płótnie stworzenia i nie ważne, gdzie Wielkiemu Artyście zachciało się Ciebie umieścić, ważne że jesteś i tworzysz wraz ze mną i wszystkimi pozostałymi to Wielkie Dzieło. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś idź proszę i zaparz sobie swój ulubiony gatunek używki, albo nalej czegoś, co pozwoli Ci się odprężyć przed, po, lub w trakcie tych wszystkich „ważnych „ spraw, którymi zaprzątasz sobie umysł. Odetchnij głęboko. Czujesz? Nie? Zaczerpnij więc powietrze raz jeszcze i pomyśl o wszystkich skomplikowanych procesach zachodzących w Twoim organizmie, które wyparłeś i które przestałeś sobie uświadamiać. Poczuj materię odzienia, które aktualnie zasłania i chroni Twoje ciało. Jest miękkie, a może szorstkie? Czy jest suche, a może gdzieś Cię uciska. Oderwij na chwilę wzrok od tego tekstu, przymknij oczy i posłuchaj swego serca przez 10 minut. Siedź w spokoju i po prostu bądź. Ciesz się tym stanem. A może nie stać Cię na takie poświęcenie? Nie masz w sobie tyle woli i samozaparcia? Jeśli nie, to… SKĄD DO CHOLERY CHCESZ WZIĄĆ CIERPLIWOŚĆ NIEZBĘDNĄ DO ZAPUSZCZENIA BRODY!
A więc drogi czytelniku zapragnąłeś zapuścić brodę. Witaj na Uniwąsytecie Brodowym, gdzie Pierwszy w Polsce Bloger Brodowy (wszelkie skojarzenia z wyrosłymi jak grzyby po deszczu Blogerami modowymi są absolutnie zamierzone!). Tu masz indeks, twoją ławką niech będzie miejsce, gdzie aktualnie podwyższasz temperaturę swoich jąder do niebezpiecznych i grożących w przyszłości problemami z prostatą i płodnością wartości, a oto spis przedmiotów:
1)      Brodologia – głównie autora (Że co? Że nie ma takiej dziedziny nauki? Siadaj! Pała! To ja jestem rektorem, dziekanem, wykładowcą i egzaminatorem na tej wyimaginowanej uczelni.)
2)      Brodoterapia, czyli (niech Freud mi wybaczy) broda w autopsychoterapii
3)      Brodomatyka – przewidziano jeden krótki wykład, albowiem autor nie jest umysłem ścisłym, a raczej humanistyczno-rozciągliwym i przeciągającym zdania, co chyba widać:-)
4)      Archeobrodia, czyli broda w mitologii, religii i kulturze
5)      Kinematobrodia – broda na srebrnym ekranie
6)      Brodaizm – topos brody w literaturze i sztuce, a więc broda dziś, jutro, zawsze
7)      Kosmetobrodogia – pielęgnacja wąsów i brody codzienna i odświętna (szczotki, olejki, woski, balsamy, odżywki i cały ten szajs)
Jeśli nie trafiłeś tu powodowany wyłącznie ciekawością lub zwyczajnie zabłądziłeś szukając taniej rozrywki, która pozwoli zabić kolejne minuty, których nie chcesz przeznaczyć na prawdziwe życie lub pompowanie swojego ego w postaci internetowego odpowiednika, chciałbym dziś skłonić Cię do refleksji i podzielić się z Tobą całą moja wiedzą zabraną na przestrzeni lat doświadczeń, a nade wszystko ustrzec Cię przed błędami, które sam popełniałem. A więc jak na wzorowego belfra przystało postaram się  uczyć bawiąc i bawić ucząc. Dla wyjątkowo dociekliwych przewidziałem możliwość dodatkowej konsultacji, a dla nad wyraz opornych możliwość indywidualnych korepetycji, obie drogą elektroniczną.
W pierwszych akapitach niniejszego wywodu wspomniałem o prezencie, który od Ciebie drogi czytelniku otrzymałem. Zapewne jesteś bystry i spostrzegawczy, więc nie uszło Twojej wyostrzonej jak samurajska katana uwadze, że nie zdradziłem cóż to takiego, bo przecież jeszcze nie podałem Ci mojego numeru konta i nie kazałem zlecić stałych, comiesięcznych przelewów:-) Dziś niezmiennie prezenty kojarzą nam się z rzeczami materialnymi, ale ten otrzymany od Ciebie jest o niebo bardziej cenny. Nie można go kupić, ale można go podarować i sami jesteśmy w ograniczony sposób nim obdarowani. Ot zagadka!:-) Już wiesz cóż to takiego? CZAS! No jasne! Już słyszę ten plask dłoni o wasze czoła. Towar deficytowy i bardzo chodliwy w dzisiejszych czasach. Często przez nas trwoniony i nie poważany, jak waluty byłego , a pragnącego podnieść się z kolan mocarstwa, co przypomina raczej wysiłki w sztok pijanego menela. Ale nie o polityce dziś będzie. W ramach pierwszego i ostatniego, jak mniemam wykładu z brodomatyki zaproponuję następujące równanie:

{[(dobra motywacja + czas) pomnożone przez własne wysiłki] + nasze geny]} : przez błędy własne i/lub fryzjerów = NASZ ZAROST I JEGO KSZTAŁT

Wszystkie składowe owego wymyślonego na poczekaniu działania są niezmiennie ważne. Żadnego z nich nie da się wykluczyć lub zbagatelizować, ale to właśnie CZAS odgrywa w nim kluczową rolę. Będziesz potrzebował całego kontenera (bynajmniej nie ortalionu) lecz cierpliwości, a tę musi, po prostu musi napędzać właściwie odżywiana i karmiona MOTYWACJA. Królowa i muza każdego działania, jak również temat mojego kolejnego wpisu.
Ciąg dalszy nastąpi niebawem… Do rychłego przeczytania!
Wszystkie składowe owego wymyślonego na poczekaniu działania są niezmiennie ważne. Żadnego z nich nie da się wykluczyć lub zbagatelizować, ale to właśnie CZAS odgrywa w nim kluczową rolę. Będziesz potrzebował całego kontenera (bynajmniej nie ortalionu) lecz cierpliwości, a tę musi, po prostu musi napędzać właściwie odżywiana i karmiona MOTYWACJA. Królowa i muza każdego działania, jak również temat mojego kolejnego wpisu.


Ciąg dalszy nastąpi niebawem… Do rychłego przeczytania!