środa, 2 września 2015

Wolny - Dziki - Brodaty

Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z tych naiwniaków, którzy mniemają, iż wystarczy po prostu z dnia na dzień wziąć rozbrat z maszynką i przestać się golić. Jeśli Twoja wiedza, sprowadza się do takiego przekonania, już na wstępie zmuszony jestem wymierzyć Ci mentalnie siarczysty policzek, by na powrót przywrócić Cię do rzeczywistości.
W tym wpisie chciałbym pomóc Ci przeprowadzić szereg badań profilaktycznych, zwłaszcza zaś prześwietlić promieniami szczerości i prawdy intencje i powody, które Ci przyświecają. Czy jest to li tylko chwilowa zachcianka, a może pragniesz podążać za wyznaczanymi trendami przez inne łaknące i rządne zysku osoby, które pod groźbą wykluczenia Cie ze wspólnoty stada/plemienia jeśli się nie dostosujesz, chcą wydrzeć Twoje wypracowane w pocie czoła i znoju zyski (a więc mamy i strach)? Może zapragnąłeś zmiany, albo zobaczyłeś, że Twój przyjaciel/kolega/znajomy/sąsiad/kuzyn/pociotek (niepotrzebne skreślić) zapuścił się i wygląda bardziej surowo, rzeklibyśmy męsko? A może coś jeszcze, jak miało to miejsce w moim zapewne nie odosobnionym wypadku.
Prawda jest taka, że każda motywacja jest dobra, jeśli jest dostatecznie silna. Jeśli będzie krucha, jak mocne postanowienie poprawy po odbytej spowiedzi, zmuszony będziesz przyjąć gorzką pigułkę z blistra opatrzonego nazwą „Porażka” i pozostać przy wąsach z mleka i brodzie z piany, którą będziesz mógł do woli nakładać podczas długich, relaksujących kąpieli, jakie zwykły brać panie:-)
A więc, parafrazując klasyka, odpowiedz sobie na najważniejsze pytanie, dlaczego zamierzasz to robić i przestań odkładać zapuszczanie brody/wąsów/obu na jutro lub bliżej nieokreślone, kiedy indziej. Zacznij już dziś. Albo nie, jeszcze wcześniej. Czem prędzej. Zacznij TERAZ! A ja porwę Cię w silne jak stal i wypróbowane, jak najszczersze złoto ramiona szeregu porad, które pozwolą Ci poczuć się pewnie i bezpiecznie oraz wytrwać w swoim żelbetonowym postanowieniu do chwili, gdy broda nie będzie czymś obcym, dziwnym i sztucznym, ale stanie się integralną częścią Twojego wizerunku.
Jak przystało na szanującego się egoistę i egocentryka pozwolę sobie jednak wpierw na osobistą dygresję. Potraktuj ją proszę, jak ezopową bajkę z morałem, a może uda Ci się odszukać w niej cząstkę własnych tęsknot.
Odkąd byłem zaczytującym się w książkach z pod znaku magii i miecza pryszczatym nastolatkiem z przetłuszczonymi, opadającymi na ramiona włosami, wyciągniętym t-shircie, flanelowej, podprowadzonej ojcu koszuli i podartych niemarkowych dżinsach, marzyłem o pięknej i bujnej brodzie na krasnoludzką modłę.

Oczekiwania…


W tym miejscu spuszczę kotarę milczenia, która zakryje mój wstyd i naiwność i wspomnę wyłącznie, że rzeczywistość bardzo rozmijała się z oczekiwaniami. Przez wiele lat konsekwentnie więc kaleczyłem policzki, by wieczorami z frustracji łkać w poduszkę i nocami śnić o podziwianej przez wszystkie patrzące z nisko opuszczonymi szczękami osoby, sięgającej pasa brodzie. Czas mijał, na nauce, randkach, spotkaniach z kolegami, kolejnych levelach zdobywanych w grach fabularnych, kolejnych walkach we wszystkie trzy części Mortal Kombat, egzaminach, randkach (no co, nie mogę przecież wyjść na totalnego NERD’a!).
Pierwsze romanse z brodą, a właściwie bródką, określaną dodatkowo epitetem nazwy zwierzęcia, które zje wszystko (nawet to, czym wzgardzi świnia), miały miejsce w szkole średniej. Na poważnie zabrałem się za zapuszczenie brody (czytaj krzaka) na twarzy podczas studiów. Któż z nas w tym czasie nie eksperymentował i nie odkrywał siebie niech pierwszy rzuci kamieniem:-) To był czas dzikiej nieskrępowanej wolności, gdy dający najcudowniejsze wizje środek zmieniający świadomość pod nazwą „młodość” kazał myśleć, że świat leży u twych stóp i czeka tylko byś zechciał rzucić się w jego ramiona. Rzeczywistość jednak była twarda jak podłoga po nieudanym skoku ze sceny, kiedy te wszystkie stłoczone w nieludzkim ścisku osoby z niejasnych i przeczących prawom fizyki powodom rozstępują się a ty lądujesz na glebie. Znacie to? Wtedy, gdy moi rówieśnicy kręcili nosami widząc moją facjatę i twierdząc, że na siłę pragnę się postarzyć, brody były raczej atrybutem dziadków, artystów i mieszkańców bez stałego miejsca zameldowania. Nie kwalifikowałem się do żadnej z tych kategorii. O pielęgnacji zarostu, oprócz trymowania, nikt nawet nie słyszał. Fryzjerzy, przynajmniej w moim rodzinnym, liczącym niespełna 14 tysięcy mieszkańców (gdy była urodzeniowa hossa) miasteczku, nie mieli bladego pojęcia, co z tym fantem począć. Podobnie w mieście mojej Alma Mater.
Czas płynął nieubłaganie, a prawo entropii nie szczędziło wysiłku, by pokryć mnie patyną lat minionych. Dziś dba o to również moja ukochana małżonka:-) Jak przystało na dzikiego lwa złapanego w klatkę konwenansów poruszałem się po wybiegu utartych schematów i konwenansów. Ale dzikiego wilka nie da się nigdy do końca udomowić.
Przeczytajcie sobie Księgę Rodzaju. To Ewa został stworzona w Ogrodzie. Mężczyznę Bóg ulepił na swój obraz i podobieństwo z dala od niego i został do edenu wprowadzony. Facet nie ma marzeń, tylko cele do zrealizowania. Nie zna barier, nie ma dla niego przeszkód nie do pokonania i murów, na które by się nie wspiął lub swym uporem nie skruszył. Ale jego siła jest niepełna bez łagodności kobiety. A nadmiar witalności wolności często powoduje, iż znajdują one ujście w destruktywnych działaniach.
Pragnienie wolności i powrotu do natury drzemie w każdym z nas bracia, ale drzwi ogrodu się zatrzasnęły i próbując dobijać się na powrót do jego bram możemy co najwyżej oberwać po łapach ognistym mieczem od postawionego na straży anioła. Znajdujemy, więc sobie protezy, które pozwalają nam zagłuszyć owo pragnienie, stłumić je lub o nim zapomnieć, bo żadne nie jest w stanie powstałej wyrwy w naszych sercach wypełnić.
Czas na reklamę, za którą nikt mi nie płaci. Przeczytajcie książkę: „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy” Johna Eldredge’a. Natychmiast. To lektura obowiązkowa dla każdego dorastającego i w pełni ukształtowanego mężczyzny. Uwierzcie mi, każdy z Was odnajdzie w niej cząstkę siebie. Szczęśliwy, kto wyciągnie z niej naukę dla siebie.
A więc znasz już cząstkową odpowiedź na niepostawione pytanie, o to, z jakich powodów sam postanowiłem zapuścić brodę. Dzikość! Większości z nas owłosienie na ciele stanowi swoistego rodzaju atawizm, stanowiący pomost łączący nas z nieposiadającymi przeciwstawnych kciuków przodkami. Chcemy się od owego dziedzictwa odciąć i pokazać, że dzieli nas przepaść cywilizacyjno-kulturowa. Ale to ułuda! Żebrak, który założy koronę, nigdy nie będzie prawdziwym królem. A nasza wzgarda względem korzeni ludzkości świadczy o pysze i ignorancji osób, które dały się złapać w pułapkę postępu. Może i wyglądamy inaczej, mamy odjazdowe zabawki i latamy w kosmos, ale mentalnie wciąż jesteśmy na sawannie i w jaskini.



          


Bloku reklamowego ciąg dalszy: Polecam książkę Zdzisława Skroka „Mądrość prawieków. O czym przypominają nam pradawni”. Ale już!
Dziś nie będę się silił na wykład na temat brody i jej rozlicznych znaczeń w dziejach rodzaju ludzkiego, co jedynie starałem się zaakcentować pewne kwestie, którymi w dalszych wpisach postaram się nasycić głodnych, dociekliwych i rządnych wiedzy czytelników. W kolejnym wpisie pozwolę sobie kontynuować ten arcyciekawy (w moim mniemaniu wątek) i śledzić go w kulturach i religiach różnych rejonów świata.
                Nim jednak dobiegnie końca mój przydługi wpis, który zapewne zdążył Was już drodzy moi znudzić, a co poniektórych pchnąć w objęcia Morfeusza, zmuszony jestem oddać należną cześć mojej ukochanej małżonce. Pragnąc pozostać wierny ustanowionej zasadzie szczerości, zobligowany jestem nadmienić, iż to za jej przyzwoleniem moja broda tak wybujała. Nigdy, bowiem nie przepadała za moimi gładko wygolonymi policzkami, które ujmowały mi natychmiast godności, splendoru i co najmniej 10 lat. Ale mając przed swymi brązowymi oczyma, w których można się utopić, jak chiński poeta pragnący złapać promienie księżyca w rzece, wspomnienie mojej zaniedbanej brody z czasów gdy się poznaliśmy, powstrzymywała mnie przed moim zamiarem powtórnego jej zapuszczenia. Dopiero, gdy niespełna rok temu broda na powrót wkroczyła na salony i zagościła na twarzach modeli i celebrytów, a na rynku zaczęły coraz śmielej pojawiać się informacje, kosmetyki do jej pielęgnacji oraz osoby, które na powrót zaczęły sobie przypominać lub odkopywały z uporem godnym lepszej sprawy sposoby jej strzyżenie, zapaliło się dla mnie zielone światło. Dziś przeglądając z sentymentem stare zdjęcia śmiejemy się do rozpuku, spoglądając na oblicze chłopca z trzydniowym zarostem, który marzył o brodzie i nie znajdujemy ani jednego powodu, by na powrót zagościł on w naszym życiu.