Mam nadzieję,
że nie jesteś jednym z tych naiwniaków, którzy mniemają, iż wystarczy po prostu
z dnia na dzień wziąć rozbrat z maszynką i przestać się golić. Jeśli Twoja
wiedza, sprowadza się do takiego przekonania, już na wstępie zmuszony jestem
wymierzyć Ci mentalnie siarczysty policzek, by na powrót przywrócić Cię do
rzeczywistości.
W tym wpisie
chciałbym pomóc Ci przeprowadzić szereg badań profilaktycznych, zwłaszcza zaś
prześwietlić promieniami szczerości i prawdy intencje i powody, które Ci
przyświecają. Czy jest to li tylko chwilowa zachcianka, a może pragniesz
podążać za wyznaczanymi trendami przez inne łaknące i rządne zysku osoby, które
pod groźbą wykluczenia Cie ze wspólnoty stada/plemienia jeśli się nie
dostosujesz, chcą wydrzeć Twoje wypracowane w pocie czoła i znoju zyski (a więc
mamy i strach)? Może zapragnąłeś zmiany, albo zobaczyłeś, że Twój
przyjaciel/kolega/znajomy/sąsiad/kuzyn/pociotek (niepotrzebne skreślić)
zapuścił się i wygląda bardziej surowo, rzeklibyśmy męsko? A może coś jeszcze,
jak miało to miejsce w moim zapewne nie odosobnionym wypadku.
Prawda jest
taka, że każda motywacja jest dobra, jeśli jest dostatecznie silna. Jeśli
będzie krucha, jak mocne postanowienie poprawy po odbytej spowiedzi, zmuszony
będziesz przyjąć gorzką pigułkę z blistra opatrzonego nazwą „Porażka” i
pozostać przy wąsach z mleka i brodzie z piany, którą będziesz mógł do woli
nakładać podczas długich, relaksujących kąpieli, jakie zwykły brać panie:-)
A więc,
parafrazując klasyka, odpowiedz sobie na najważniejsze pytanie, dlaczego
zamierzasz to robić i przestań odkładać zapuszczanie brody/wąsów/obu na jutro
lub bliżej nieokreślone, kiedy indziej. Zacznij już dziś. Albo nie, jeszcze
wcześniej. Czem prędzej. Zacznij TERAZ! A ja porwę Cię w silne jak stal i
wypróbowane, jak najszczersze złoto ramiona szeregu porad, które pozwolą Ci poczuć
się pewnie i bezpiecznie oraz wytrwać w swoim żelbetonowym postanowieniu do
chwili, gdy broda nie będzie czymś obcym, dziwnym i sztucznym, ale stanie się
integralną częścią Twojego wizerunku.
Jak przystało
na szanującego się egoistę i egocentryka pozwolę sobie jednak wpierw na
osobistą dygresję. Potraktuj ją proszę, jak ezopową bajkę z morałem, a może uda
Ci się odszukać w niej cząstkę własnych tęsknot.
Odkąd byłem
zaczytującym się w książkach z pod znaku magii i miecza pryszczatym
nastolatkiem z przetłuszczonymi, opadającymi na ramiona włosami, wyciągniętym
t-shircie, flanelowej, podprowadzonej ojcu koszuli i podartych niemarkowych
dżinsach, marzyłem o pięknej i bujnej brodzie na krasnoludzką modłę.
Oczekiwania…
W tym miejscu
spuszczę kotarę milczenia, która zakryje mój wstyd i naiwność i wspomnę
wyłącznie, że rzeczywistość bardzo rozmijała się z oczekiwaniami. Przez wiele
lat konsekwentnie więc kaleczyłem policzki, by wieczorami z frustracji łkać w
poduszkę i nocami śnić o podziwianej przez wszystkie patrzące z nisko
opuszczonymi szczękami osoby, sięgającej pasa brodzie. Czas mijał, na nauce,
randkach, spotkaniach z kolegami, kolejnych levelach zdobywanych w grach
fabularnych, kolejnych walkach we wszystkie trzy części Mortal Kombat,
egzaminach, randkach (no co, nie mogę przecież wyjść na totalnego NERD’a!).
Pierwsze
romanse z brodą, a właściwie bródką, określaną dodatkowo epitetem nazwy
zwierzęcia, które zje wszystko (nawet to, czym wzgardzi świnia), miały miejsce
w szkole średniej. Na poważnie zabrałem się za zapuszczenie brody (czytaj
krzaka) na twarzy podczas studiów. Któż z nas w tym czasie nie eksperymentował
i nie odkrywał siebie niech pierwszy rzuci kamieniem:-) To był czas dzikiej
nieskrępowanej wolności, gdy dający najcudowniejsze wizje środek zmieniający
świadomość pod nazwą „młodość” kazał myśleć, że świat leży u twych stóp i czeka
tylko byś zechciał rzucić się w jego ramiona. Rzeczywistość jednak była twarda
jak podłoga po nieudanym skoku ze sceny, kiedy te wszystkie stłoczone w
nieludzkim ścisku osoby z niejasnych i przeczących prawom fizyki powodom
rozstępują się a ty lądujesz na glebie. Znacie to? Wtedy, gdy moi rówieśnicy
kręcili nosami widząc moją facjatę i twierdząc, że na siłę pragnę się
postarzyć, brody były raczej atrybutem dziadków, artystów i mieszkańców bez
stałego miejsca zameldowania. Nie kwalifikowałem się do żadnej z tych
kategorii. O pielęgnacji zarostu, oprócz trymowania, nikt nawet nie słyszał.
Fryzjerzy, przynajmniej w moim rodzinnym, liczącym niespełna 14 tysięcy
mieszkańców (gdy była urodzeniowa hossa) miasteczku, nie mieli bladego pojęcia,
co z tym fantem począć. Podobnie w mieście mojej Alma Mater.
Czas płynął
nieubłaganie, a prawo entropii nie szczędziło wysiłku, by pokryć mnie patyną
lat minionych. Dziś dba o to również moja ukochana małżonka:-) Jak przystało na dzikiego lwa
złapanego w klatkę konwenansów poruszałem się po wybiegu utartych schematów i
konwenansów. Ale dzikiego wilka nie da się nigdy do końca udomowić.
Przeczytajcie
sobie Księgę Rodzaju. To Ewa został stworzona w Ogrodzie. Mężczyznę Bóg ulepił
na swój obraz i podobieństwo z dala od niego i został do edenu wprowadzony.
Facet nie ma marzeń, tylko cele do zrealizowania. Nie zna barier, nie ma dla niego
przeszkód nie do pokonania i murów, na które by się nie wspiął lub swym uporem
nie skruszył. Ale jego siła jest niepełna bez łagodności kobiety. A nadmiar
witalności wolności często powoduje, iż znajdują one ujście w destruktywnych
działaniach.
Pragnienie
wolności i powrotu do natury drzemie w każdym z nas bracia, ale drzwi ogrodu
się zatrzasnęły i próbując dobijać się na powrót do jego bram możemy co
najwyżej oberwać po łapach ognistym mieczem od postawionego na straży anioła. Znajdujemy,
więc sobie protezy, które pozwalają nam zagłuszyć owo pragnienie, stłumić je
lub o nim zapomnieć, bo żadne nie jest w stanie powstałej wyrwy w naszych
sercach wypełnić.
Czas na
reklamę, za którą nikt mi nie płaci. Przeczytajcie książkę: „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy”
Johna Eldredge’a. Natychmiast. To lektura obowiązkowa dla każdego dorastającego
i w pełni ukształtowanego mężczyzny. Uwierzcie mi, każdy z Was odnajdzie w niej
cząstkę siebie. Szczęśliwy, kto wyciągnie z niej naukę dla siebie.
A więc znasz
już cząstkową odpowiedź na niepostawione pytanie, o to, z jakich powodów sam
postanowiłem zapuścić brodę. Dzikość! Większości z nas owłosienie na ciele stanowi
swoistego rodzaju atawizm, stanowiący pomost łączący nas z nieposiadającymi
przeciwstawnych kciuków przodkami. Chcemy się od owego dziedzictwa odciąć i
pokazać, że dzieli nas przepaść cywilizacyjno-kulturowa. Ale to ułuda! Żebrak,
który założy koronę, nigdy nie będzie prawdziwym królem. A nasza wzgarda
względem korzeni ludzkości świadczy o pysze i ignorancji osób, które dały się
złapać w pułapkę postępu. Może i wyglądamy inaczej, mamy odjazdowe zabawki i
latamy w kosmos, ale mentalnie wciąż jesteśmy na sawannie i w jaskini.
Bloku
reklamowego ciąg dalszy: Polecam książkę Zdzisława Skroka „Mądrość prawieków. O czym przypominają nam pradawni”. Ale już!
Dziś nie będę
się silił na wykład na temat brody i jej rozlicznych znaczeń w dziejach rodzaju
ludzkiego, co jedynie starałem się zaakcentować pewne kwestie, którymi w
dalszych wpisach postaram się nasycić głodnych, dociekliwych i rządnych wiedzy
czytelników. W kolejnym wpisie pozwolę sobie kontynuować ten arcyciekawy (w
moim mniemaniu wątek) i śledzić go w kulturach i religiach różnych rejonów
świata.
Nim
jednak dobiegnie końca mój przydługi wpis, który zapewne zdążył Was już drodzy
moi znudzić, a co poniektórych pchnąć w objęcia Morfeusza, zmuszony jestem
oddać należną cześć mojej ukochanej małżonce. Pragnąc pozostać wierny
ustanowionej zasadzie szczerości, zobligowany jestem nadmienić, iż to za jej
przyzwoleniem moja broda tak wybujała. Nigdy, bowiem nie przepadała za moimi
gładko wygolonymi policzkami, które ujmowały mi natychmiast godności, splendoru
i co najmniej 10 lat. Ale mając przed swymi brązowymi oczyma, w których można
się utopić, jak chiński poeta pragnący złapać promienie księżyca w rzece,
wspomnienie mojej zaniedbanej brody z czasów gdy się poznaliśmy, powstrzymywała
mnie przed moim zamiarem powtórnego jej zapuszczenia. Dopiero, gdy niespełna
rok temu broda na powrót wkroczyła na salony i zagościła na twarzach modeli i
celebrytów, a na rynku zaczęły coraz śmielej pojawiać się informacje, kosmetyki
do jej pielęgnacji oraz osoby, które na powrót zaczęły sobie przypominać lub
odkopywały z uporem godnym lepszej sprawy sposoby jej strzyżenie, zapaliło się
dla mnie zielone światło. Dziś przeglądając z sentymentem stare zdjęcia
śmiejemy się do rozpuku, spoglądając na oblicze chłopca z trzydniowym zarostem,
który marzył o brodzie i nie znajdujemy ani jednego powodu, by na powrót
zagościł on w naszym życiu.