wtorek, 8 grudnia 2015

JAK DBASZ, TAK MASZ! czyli cała prawda o olejkach i balsamach do brody – część 3

Balsam dla duszy i brody
















Tym pierwszym jest modlitwa. Która może też stanowić konstruktywny sposób na spędzenie czasu potrzebnego do wyschnięcia brody przed aplikacją broni ostatecznej wygłady, czyli pomady lub bardziej popularnie - balsamu do brody. 

Spełnia on podobne funkcje, jak olejek działając z nim na zasadzie synergii. Tłumacząc to najprościej, jak to możliwe: 2 + 2 w tym przypadku daje więcej niż 4:-) 

Ponadto oprócz dodatkowego odżywienia, nawilżenia, nabłyszczenia i ochrony przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi w postaci deszczu, wiatru, mrozu i pary oraz szronu, osiadających na naszej brodzie, nadaje jej również delikatny (do średniego) chwyt, pomagając tym samym nadać, a nade wszystko zachować i utrzymać odpowiedni kształt do końca dnia, po upłynięciu którego bezproblemowo się zmywa. 

Dla dociekliwych: Tak, można używać zamiennie pomad na bazie wazeliny, aczkolwiek wy sami lub wasze partnerki musicie przygotować się na częstsze czyszczenie garderoby. 

W przypadku balsamu obowiązują praktycznie wszystkie te same prawa (za wyjątkiem punktu 2.) Jedna uwaga! Wybieraj „twarde” w małych tygielkach. Zeskrob niewielką ilość (znów zależną od długości brody, na taką jak moja, której długość przekroczyła 10 cm wystarcza wielkość ziarnka grochu), ogrzej przez chwilę w dłoni do uzyskania plastycznej masy, następnie rozetrzyj energicznie w dłoniach i przy nakładaniu postępuj dokładnie tak samo, jak w przypadku olejku. Nadaj ostateczny kształt i jesteś gotowy, podobnie, jak Twoja broda, której blask i zdrowy wygląd będzie raził przedstawicieli płci obojga z siłą młota Thora. 

Wspomniałem wcześniej, że używanie preparatów i specyfików do brody się opłaca. Sądzę, że wykazałem dostateczny ich pożyteczny, a często zbawienny wpływ dla zdrowia i kondycji naszego obiektu troski, więc pominę ten aspekt skupiając się na wariancie czysto ekonomicznym. „Duża” buteleczka olejku (30 ml) oraz „duży” tygielek balsamu (50-60 ml) przy codziennym stosowaniu wystarcza na kilka miesięcy do pół roku, a przy ekonomicznym wydatkowaniu nawet dłużej. Więc spory wydatek na początku rozkłada się w czasie i nie obciąża tym samym budżetu. Czysta matematyka i ekonomia!:-) 

Wosk do wąsów zostawmy na osobny wpis, bo to zupełnie inna bajka i diametralnie różna technika. Niech więc apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz