Umiarkowanie zdolny i przepchnięty przez tryby systemu
edukacji naczelny potrafi skojarzyć fakty i z prędkością, na jaką pozwala mu
manualna sprawność obsługi aplikacji kalkulatora policzy, iż obok tak chętnie
obchodzonych w naszym kraju rocznic i miesięcznic mija rok odkąd opublikowałem
swój ostatni wpis w niniejszej przestrzeni, będącej dla mnie przedostatnim, po
mojej własnej głowie, niezdobytym bastionem wolnej i nieskrępowanej myśli. Jak
to zwykle bywa empiria ponad teorią pozwoliły mi stwierdzić, iż rozpoczęcie
pisania własnego bloga to praca na pełen etat. Nigdy nie było moją ambicją
uczynić z tego typu działalności sposobu na życie, ani podstawowego źródła
utrzymania. Przedkładając dobro mojej familii nad oratorskie popisy zmuszony byłem powściągnąć swe zapędy interpretacyjne i skupić swą uwagę na pozwalającej utrzymać się na powierzchni pracy zawodowej,
która pochłonęła mnie z mocą czarnej dziury. Mierżą mnie jednak wszystkie
inwektywy pod adresem moich Koleżanek i Kolegów, którzy ciężko pracują na swój
sukces. Ale w końcu przyszło nam egzystować w przesiąkniętym myślą Jana Pawła
II kraju nad Wisłą, gdzie wydobywające się z gardeł moich rodaków opary absurdu
sprawiają, że ciężko się oddycha. Albowiem o ileż łatwiej jest próbować sprowadzić
kogoś do swojego poziomu, miast wytężoną pracą rąk własnych, bądź drzemiącym
(częściej jednak śpiącym, jak przysłowiowy kamień) w nas potencjale
intelektualnym dźwignąć się na wyżyny sumy własnych możliwości, talentów i predyspozycji,
by podjąć wyzwanie i wysiłek dokonania choćby namiastki czegoś wartościowego. Tym
bardziej radują mnie i stanowią balwierski opatrunek na moją rozdartą duszę i
krwawiące serce, z którego rzęsiście płynące krople są w istocie łzami,
wylanymi nad naszą ogólnoludzką kondycją, postawy odważnych, młodych ludzi,
którzy mimo kwaśnej gleby, starają się ją uprawiać, troskliwie pielęgnując
ziarna swoich pomysłów i idei. Bo to o nich właśnie będzie traktowała dalsza
część tekstu.
W naszym ludzkim życiu, które w istocie jest podróżą przez
most rozpięty pomiędzy brzegami narodzin i śmierci, pomiędzy którymi płynie
rzeka czasu, jedyną stałą jest zmienna. Nic nie jest dane raz na zawsze. Dlatego
ze stoickim spokojem przyjąłem decyzję Laury i Thoma o zawieszeniu działalności
HMG z uwagi na ich życiowe zawirowania związane z przeprowadzką na inny
kontynent. Swoją drogą powinno wielu z nas dać do myślenia, że rodowici Anglicy
zdecydowali się na ucieczkę z wysp, które wielu z nas wydają się rajem
utraconym wprost z kart Miltona:-)
Mój spokój został zachwiany w posadach w chwili, gdy
aktualizując swój profil na jedynym portali społecznościowych, otrzymałem
wiadomość elektroniczną, która ponownie spowodowała wyrzut adrenaliny do krwi, zmuszając
tym samym serce do galopu. Odezwały się i zwróciły do mnie osoby, które kryją swą
tożsamość pod pseudonimem CYRULICY, z uprzejmym zapytaniem, czy nie zechciałbym
podzielić się z moimi Czytelnikami opinią na temat ich wyrobów do pielęgnacji
zarostu. Po dwukrotnej lekturze treści tejże wiadomości w poszukiwaniu
kruczków, haczyków i innych pułapek językowo-prawnych (jestem otwarty, ale nie
nadto ufny), stwierdziłem, iż jest to informacja, która bynajmniej nie
kwalifikuje się przejścia nad nią do porządku dziennego, w przeciwieństwie do
całej masy, w stylu: „Zapisz się do naszego elitarnego klubu, płać miesięczny
abonament…”, albo „Zostań naszym ambasadorem, a my co miesiąc będziemy Ci
wysyłali nasze produkty… w zamian za pieniądze”, itd., itp. Przystałem na
propozycję, z jednym mały zastrzeżeniem. Zaznaczyłem, iż moim suwerenem jest
PRAWDA i w hołdzie dla niej oraz z szacunku do moich czytelników zobligowany
jestem im ją przekazać. Gdy zakończyliśmy wymianę korespondencji uświadomiłem
sobie, że to całkiem niezły prezent od wszechświata, na drugie urodziny.
Albowiem mail przyszedł dokładnie dwa lata po tym, gdy zdecydowałem się
rozpocząć moją przygodę z zapuszczaniem brody. Dzięki Ci opatrzności!
Jestem z natury dociekliwą osobą, która z „Wiedzieć i
rozumieć” uczyniła swoje zawołanie, biorąc tym samym dociekliwość za narzędzie
badawcze. Przyjrzyjmy się więc wnikliwie i badawczo przykładając szkiełko i oko,
któż zacz i co nam próbuje zaoferować.
Któż zacz ten cyrulik?
Dawniej cyrulikami określano osoby zajmujące się szeroko
rozumiana higieną osobistą, w której zakres wchodziło strzyżenie, golenie,
kąpanie, czyszczenie otworów ciała. Jak to jednak bywało, czego najlepszym
dowodem jest zakorzeniony głęboko w świadomości kowal-dentysta, kompetencje
cyrulików były znacznie szersze. Oprócz wyżej wymienionych świadczyli oni
również usługi felczerskie, więc moglibyśmy powiedzieć byli lekarzami pierwszej
potrzeby i kontaktu. Puszczanie krwi – jesteśmy na zawołanie! Opatrzenie
rannego – do usług! Odciski i wrzody – to nasz chleb powszedni!:-) Widomy i rozpoznawalny przez wielu
biało-czerwony „lizak” będący symbolicznym oznaczeniem pojawiających się dziś,
jak psie kupy w Paryżu barbershopów, jest w istocie reliktem minionych wieków,
gdzie symbolizował kolor czystych i zakrwawionych opatrunków. Dziś jednak prawdziwych
felczerów już nie ma - westchnie ktoś z nostalgią, bo podobnie jak w przypadku wielu
zjawisk, zdarzeń i pojęć, również profesja cyrulika została niejako odarta z
jego licznych kompetencji i w dzisiejszych czasach oraz naszej części świata
stanowi wyłącznie synonim fryzjera. Ot hipsterski chwyt marketingowy. Sad but
true!
Patrzę, podziwiam, poznaję
Na zapowiedzianą paczkę czekałem zaledwie dwa dni, co w istocie oznacza szybciej niż „bezzwłocznie”, które w narzeczu urzędników określa siedem dni roboczych. Listonosz dostarczył sztywną, brązową, kartonową kopertę – rzecz unikatowa i świadcząca o szacunku do produktu i klienta, w czasach, gdzie wszystko wrzucane jest w tanie koperty (dobrze jeśli z bąblami) lub owijane stretchem. W środku czekały trzy szklane fiolki zapakowane w oddzielne kolorowe i wyraźnie oznaczone kopertki oraz elegancka czarna kartonowa tuba skrywająca biały flakon zwieńczony zakraplaczem o pojemności 30 ml. Oszczędne, choć dalekie od ascetyzmu logo stanowi interesujący mariaż nazwy, która według mnie jest komercyjnym strzałem w środek tarczy, ze stylistyką i symboliką cyrkową.
Każda kompozycja zapachowa jest w istocie profesją cyrkową i oznaczona przynależnym jej atrybutem. Mamy więc żonglera oznaczonego trzema rusałkami, magika ze swoją nieodłączną różdżką i cylindrem oraz siłacza symbolizowanego przez odważnik. Nic w stylistyce nie jest dziełem przypadku i chaosu. Wszystko wydaje się być przemyślane i harmonijnie się z sobą komponuje. Jak dla mnie najdobitniej świadczyć o tym może, chociażby kod paskowy w kształcie owalu twarzy okolonej brodą. WOW! Czegoś takiego nie dopatrzyłem się w żadnym z zagranicznych, ani lokalnych produktów dla mężczyzn. OK, powiecie detale, nieistotne szczegóły, ale to właśnie one składają się na całość.
Pokaż kotku co masz w środku?
W kontakcie z kosmetykami zmysł dotyku wyprzedza zmysł
powonienia, który zostaje zaatakowany tuż po otwarciu ampułek. Może nie jestem
sensorykiem na miarę profesjonalnego sommeliera, ale w związku z tym, że się
nie znam chętnie się wypowiem:-)
Magik Czaruje upajającą słodyczą wanilii i
kwiatu wiśni.
Siłacz Przywodzi na myśl zapach kolonialnego
sklepu i zamorskich podróży, przesyconych zapachami egzotycznych przypraw. To
bardzo męski zapach prawdziwego pirata w garniturze. Nałóż go i zdobywaj!
Żongler Istna feeria wirujących nut
cytrusowych! Pachnie, jak patera, na której znajdują się pomarańcze, mandarynki,
cytryny. Cudo! Jak dla mnie niekwestionowany Numer 1.
Cyrulik Ostatnia, choć nie najmniej istotna
jest wersja bezzapachowa, dla osób, które nie chcą burzyć harmonii używanych
przez siebie perfum.
Warto nadmienić, iż wszystkie one pachną bardzo delikatnie i
subtelnie (NIE MYLIĆ ZE SŁABO!). Brak w nich chemicznych i niepokojących nut
odświeżaczy do powietrza i kostek toaletowych. Zapach nie ulatnia się i
towarzyszy nam przez wiele godzin (był w istocie pierwszą rzeczą, którą
poczułem po przebudzeniu się dnia kolejnego), nie będąc jednocześnie nachalnym
lub drażniącym. Dla innych zauważalny i komplementowalny:-)
Mimo, iż je się oczyma, a bukiet zapachowy jedynie ten apetyt
podsyca, najważniejsze jak dla mnie pozostają właściwości, które decydują czy
jest to produkt i zakup trafiony, czy powinien trafić do kosza.
Na bazę, tudzież tak zwane ciało każdego olejku składa się w
istocie kompozycja sześciu nierafinowanych rodzajów olejów roślinnych. O ile
arganowy i jojoba powinny stanowić podstawę i absolutne minimum każdego
szanującego się produktu, o tyle bardzo wzbogaca jego właściwości olej z orzechów
makadamia i słodkich migdałów. Zupełną nowością jest wykorzystanie olejów z
baobabu i abisyńskiego. Osobiście nie znam żadnej marki, czy to polskiej, czy
zagranicznej, która poważyłaby się na ich wykorzystanie w swoich produktach. Nie
będę opisywał właściwości poszczególnych ingrediencji, a pozwolę sobie na
skorzystanie z przysługującego i nadanego mi przez siebie prawa do oceny
całości. Olejek jest bardzo delikatny i lekki. Rozprowadzony w dłoniach szybko
się wchłania i błyskawicznie nawilża. Osobiście zawsze stosuję olejek na umytą,
wilgotną jeszcze brodę, co pozwala zamknąć wilgoć w strukturze włosa. Olejki
CYRULIKÓW nakłada się szybko i sprawnie na całej długości. Nawet splątane
kosmyki natychmiast ustępują i poddają się naszej woli. Broda wygląda świeżo i zyskuje
zdrowy połysk. Proces przenikania do głębszych warstw włosa przebiega bardzo
sprawnie i nie pozostawia niepożądanego uczucia ciężkości i przetłuszczenia,
tzw. filmu, który z kolei pozostawia ślady na ubraniach i ekranie telefonu. Po
zabiegu broda prezentuje się doskonale, a efekt utrzymuje się do kolejnego
mycia następnego dnia.
Werdykt
CYRULICY to zaledwie narybek w basenie z rekinami. Waga
kogucia, która ma na tyle odwagi, bądź jest na tyle szalona by walczyć z
najcięższymi. Ale Bóg kocha szaleńców! W końcu tylu ich stworzył:-) Pamiętajmy też, że tytuł mistrzowski
znacznie łatwiej się odbiera, niż go broni. CYRULICY są jak podmuch świeżego,
ostrego zimowego powietrza, bądź letniej bryzy wlewających się do pomieszczenia
z zatęchłym powietrzem. Rynek kosmetyków do pielęgnacji brody jest mały i
elitarny. Niestety częstą tendencją jest niechęć do odkrywania, albo
permanentne kosztowanie tego co już znamy. Czy jest więc miejsce dla kolejnej
domorosłej foremki z przerostem ambicji? Zdecydowanie tak! Jeśli oferuję
produkt tak wysokiej jakości i sprzedaje go za godziwe pieniądze, pozostaje mi
jedynie przyklasnąć. Obcowanie z produktami CYRULIKÓW przywraca mi wiarę w
moich rodaków (co stanowi ostatnimi czasy towar wyjątkowo deficytowy) oraz
ludzi i ich niewyczerpany potencjał twórczy. Czapki z głów!
Posłowie (nie mylić z posłami)
Jeśli jesteś moim czytelnikiem wiesz zapewne, z moich
poprzednich wpisów, jak istotną jest regularna pielęgnacja zarostu, podczas
której nakładanie olejku zajmuje poczesne trzecie po myciu i czesaniu miejsce.
Jeśli wciąż tego nie robisz, twierdząc, że ten problem Cię nie dotyczy, wkrótce
ostre nożyczki i brzytwa boleśnie przypomną Ci, jak bardzo się myliłeś. Nie
czekaj więc i zaopatrz się w dobry olejek. Twój Bloger Brodowy poleca jeden z
oferty CYRULIKÓW! To prawdziwy kompres na nadchodzące mroźne, zimowe dni. W
prezencie na nadchodzące Święta (jakich byście nie obchodzili) zróbcie sobie
prezent odwiedzając stronę:
www.cyrulicy.pl
a na zbliżający się wielkimi krokami Nowy Rok poweźmijcie
solenne postanowienie zatroszczenia się o Wasz wizerunek. Niech wasze brody
rosną długie i bujne!
P.S. Specjalnie dla Was Drodzy Czytelnicy została przygotowana specjalna oferta! Używając podczas zakupu za pośrednictwem powyższej strony internetowej kodu rabatowego: ‘BOJARSKIEZNIŻKI’ zapewniacie sobie 15 zł upustu i darmową przesyłkę!